piątek, 29 maja 2015

Rozdział 34/ Elena

"Być szczęśliwa z powodu nie siedzenia w domu dziecka. 
Czy zła za okłamani? To za dużo jak na mnie. Przykryłam się kocem.
 Nie miałam siły,
 choćby nawet na przebranie się w pidżamę. Jutro wyczerpujący dzień…"
 
NASTĘPNY DZIEŃ, RANEK.
 
Smakowałam tosty, które zrobiła mi Liliana. Byłyby dobre ale są tak trochę spalone. Nie mówiłam jej tego. Jeszcze bidulka się obrazi. Pierwszy raz robiła takie rzeczy. Co ja będę mówić. Za 10 minut musiałam już wychodzić. Nawet nie byłam ubrania. Tak wiem! Leń. Dokończyłam "Tosta" i pobiegłam do pokoju. Na siebie nałożyłam sukienkę, którą wyglądała tak:
   Do tego białe balerinki. Spojrzałam  na zegarem zostało mi tylko 3 minut.  Związałam włosy wysoki kucyk. Wrzuciłam kurtkę na ramiona i wyszłam, po drodze zabierając torebkę. Pracę powinnam zacząć od 18.00 ale jedna z kelnerek musiała pilnie się zwolnic. Szef poprosił mnie abym przyjechała, więc jadę. W autobusie znalazłam wolne miejsce. Dużo siedzeń zostało pozajmowanych. Usiadłam koło chłopaka z blond włosami.  Nie przyglądałam mu się. Miał ubrane okulary słoneczne (Lol) w zimie. Można? Można. Elena nie gap się tak na niego!
Odwróciłam wzrok. Przyłapałam się na patrzeniu chłopaka bez wstydzie. Dobrze, że nie widział tego Gabryśka… Puf! Znaczy Gabriel. Ja  wale. Sprawdziłam czy wszystko wzięłam. Kasa jest. Bilet w kieszeni. Telefon w ręku. Szczotka na swoim miejscu. Słuchawki jak zwykle pomiętolone. E tam. Norma. Wrzuciłam aparat (telefon) do torebki. Nie chciało mi się go nosić. Zaraz będę musiała wychodzić. Przetarłam dłonią twarz. Ale dzisiaj pogoda. Brązowe błoto. Wszędzie. Za nie całe dwa tygodnie święta. Mam już wybrane prezenty oprócz Gabriela. Nie mogę niczego wymyśleć. Zastanawiałam się nad zegarkiem ale to jest już przereklamowane. Katrina i Sabina mówiły mi abym kupiła ramkę i wstawiła nasze zdjęcia. Wszystko fajne tylko nie mamy razem zdjęcia. Podobno moje przyjaciółki mają zdjęcia ze mną i Gabrielem w różnych sytuacjach. Aż się boje te zdjęcia zobaczyć. Po pracy jadę  do Sabiny gdzie czekają na mnie jak to one określiły? " Tonące w zajebistości urywki filmu" Nie ogarniam tego zdania.  Pojazd zaparkował na przystanku. Wyskoczyłam z niego. Poleciałam do swojej pracy. Nie powiem fajnie to brzmi.  W budynku zostałam blondynkę (Sabina), która zbierała swoje rzeczy.
-Hej Elena! Dzięki, że mogłaś mnie zastąpić- ona tutaj pracuje?!
-Spoko…- ściągnęłam kurtkę.
-To pa!- pocałowała mnie  w policzek i wyszła.
Trzymając w ręku torebkę i kurtkę ruszyłam do szefa. Zapukałam do jego biura. Usłyszałam "proszę". Otworzyłam drzwi, zaskrzypiały lekko. Jarosław siedział w papierach.
-Szefie gdzie mogę położyć swoje rzeczy?- walnął się ręka w czoło.
-Przepraszam zapomniałem ci pokazać. Idź do kuchni. Koło zlewu znajdują drzwi do przebieralni. Zostaw tam rzeczy. Bierz się do pracy. Trzeba krzesła po obracać i ułożyć serwetki keczupy i tak dalej. Idź- przytaknęłam.
Po paru sekundach znalazłam drzwi do przebieralni. W małym pomieszczeniu znajdowały się wieszaki i mini szafeczki na buty. Umościłam się jak najdalej od drzwi. Tak po prostu. Zauważyłam męską kurtkę, która była dość znajoma. Kto ją miał? 
Wzruszyłam ramionami. Teraz nie mogę zaprzątać sobie tym głowy. Na szczęcie nie muszę się przebierać bo mam już na sobie strój roboczy. Czas do roboty!
Wychodząc z kuchni zastałam Jana wrzucającego marchewki do zupy. 
-Witamy szanowną panią Elene- prychnęłam.
-Zamknij się Janie Pacanie- rzuciłam ostro, nie miałam z nim ochoty gadać.
-Jeszcze będziesz moja zobaczysz- mruknął.
Musiałam wytężyć słuch aby usłyszeć to co on powiedział cicho. Na sali pościągałam wszystkie krzesła, który było dość sporo. Ponad 54.  Wyczyściłam stoliki z kurzu i nałożyłam serwetki oraz podstawowe produkty jakie się znajdują w barze. Sól, pieprz, keczup i musztarda. Równo o 10.00.
Przychodzą ludzie na późne śniadanie jak dla mnie.  Stanęłam za barem i wypolerowałam szklanki. Pierwsi klienci zaczęli napływać…
                                  ! ! ! ! ! !  
Padnięta usiadłam przy barze. Obsłużyłam ponad 100 osób! Do każdego musiałam  być uśmiechnięta ale niektórzy byli wręcz obleśni. Gwizdali na mój widok. FUJ. Za 10 minut kończę prace,  jeśli przyjdzie kolejna kelnerka. Jak się spóźni to ja czekam.  Miałam chwilę wolnego aby odpocząć. Zanim pojawi się nowy klient albo ktoś po prosi o coś tam.  Zauważyłam, że sektorze F (stoliki w głowie ustawiłam tak abym mogła szybko i sprawnie zrealizować zamówienie), brakuje już serwetek. Ruszyłam do magazynku po kolejną paczkę chusteczek. Ominęłam szerokim łukiem Jana, który przyrządzał jedzenie.  Dziwne prawda? Też tak myślę. Dla pewności wyciągnęłam dwa opakowania. 
Zwinnym krokiem wypełniłam pustki w sektorze F i w sektorze W. Sprawdziłam czy nikt nie doszedł nowy. Zero. Zabrałam opłaty za jedzenie.  Banknoty wrzuciłam do kasy a tak zwane "portfel" (nie pamiętam jak to się nazywa) położyłam na ladę, gdy ktoś potrzebował.  Zerknęłam przez okienko do kuchni. Jan z wielkim skupieniem kończył Margaritę. Zadzwonił swoim dzwonkiem. Przewróciłam oczami i otworzyłam drzwi. Zabrałam z jego rąk talerz z pizzą. Musiałam go zanieść do sektor-u K.
Rodzina serdecznie podziękowała i zabrała się do jedzenia.  Powiedziałam "Smacznego'" i wróciłam do baru. Czyścić szklanki. Za mną pojawił się Jan. Niepokojący dreszcz przeszedł po moich plecach.
-Jak ci idzie?- szepnął mi do ucha.
Wiesz co wspaniale! Ale zepsułem mi swoją obecnością. Lepiej wyjdź i nie wracaj. Żegnam. Krzyk na drogę.
-Dobrze-odpowiedziałam.
Położył swoje brudne łapy na mojej tali. Na moment mnie zamurowało.  Rzuciłam jego łapy Nie sobie nie pozwala. Odwróciłam się. Zła miałam ochotę trzepnąć mu prosto w tej niewyparzoną gębę.
-Nie pozwalaj sobie, gówniarzu- syknęłam.
Pobiegłam do dziewczyny, którą ręką mnie przywoływała. Miała w jednym uchu tunel i różowo-czarne włosy. Nie można jej zauważyć. Po prostu wow! Podała mi "portfel" i podziękowała za jedzenia. Wyszła rzucając pogardliwe spojrzenie. Zerknęłam na pacana, wzruszył ramionami. Wrócił do swoich obowiązków. Pod drzwiami wejściowymi zadzwonił dzwonek. Automatycznie zabrałam Menu i notatnik z długopisem. W drzwiach stanął Gabriel przytulający dziewczynę. Serce stanęło m z bólu. On mówił, że mnie kocha! Wstrzymałam łzy, które zaczęły mi napływać do oczu. Dziewczyna z Czarnymi długi włosami o niebieskich cała w skowronkach spojrzała na mnie. Wzięłam głęboki oddech. Nie patrząc na Gabriela powiedziała, setny raz dzisiejszy tekst.
-Serdecznie witamy! Mam nadzieje, że nasze jedzenia was zasmakuje jak nie to wińcie przystojnego kelnera za kuchnią- uśmiechnęłam się sztucznie- proszę za mną.
Zaprowadziłam ich do stolika, który można było obserwować. Podałam im kartkę i przepraszając na moment. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę umywalki. Rzuciłam na bok notes. Ochlapałam twarz zimną wodą. Rękami oparłam się o zlew. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Spokojnie. To mogła być jego kuzynka. Przecież wiedział mogę zareagować! Nie wierzę. Wytarłam twarz papierowym  ręcznikiem. Poczułam dłoń na ramieniu.
-Wszystko dobrze?- rozpoznałam głos Jana.
Tak, Janku. Jestem cholernie szczęśliwa, zobaczyłam swojego chłopaka w ramionach innej. Do tego zachowywał się jakby w ogóle mnie nie znał! 
Przytaknęłam. Spokojnie (w pewnym sensie) zabrałam notes i ruszyłam do pary. Wychodząc kuchni, Gabriel obserwował każdy mój ruch. Twarz niewykazywana żadnego wyrazu. Niebieskooka (dziewczyna, z którą przyszedł ten debil) gadała jak na jęta. On jej od czasu do czasu przytakiwał. Odchrząknęłam. Zamknęła się.
-Co mogę podać?- niebieskooka wyciągnęła telefon, który zaczął jej dzwonić.
-Przepraszam na chwilę, zamów za mnie. Wiesz co lubię.- ścisnęłam mocniej długopis.
Wyszła machając swoimi włosami. Odprowadziłam ją wzrokiem. Miałam ochotę ją trochę poudawać.
-Co  panu podać?- spojrzałam na Gabriela.
-Czemu?- odpowiedział pytanie na pytaniem.
-Co czemu?- zdziwiłam się.  O co mu chodzi?
-Czemu się nie zapytasz, kto to jest?- aha! 
Tu jest pies pogrzebany. Co sobie myśli?! Że będę się prosić o wyjaśnienia! Pff. CO ZA IDIOTA!
-Jestem Teraz w pracy. Proszę cię abyś nie przeszkadzał mi Teraz błachostami. Jakie jest pana zamówienie?
-Naszą miłość nazywać błahostką?- przewróciłam oczami.
Nogi zaczęły mnie trochę boleć. Usiadłam naprzeciw niego.
-Posłuchaj mnie Gabrielu. Przychodzisz tutaj z jakąś laską. Ok. Spoko. Możesz się spotykać z kim chcesz i kiedy chcesz. Ale nie możesz mi przeszkadzać w pracy. Wystarczy, że muszę się użerać w Janem.- usiadł gwałtownie.
-Jan tu pracujesz?!-powiedział głośno.
-Tak- powiedziałam ostro.
-Czemu mi tego nie powiedziałaś?- usłyszałam otwieranie drzwi.
Nareszcie przyszła Trias. Kelnerka. 
-A ty czemu spotykasz się z dziewczynami wiedząc, że będę cholernie zazdrosna?- wstałam i ruszyłam do przebieralni. 
Ubrałam kurtkę i nałożyłam na ramie torebkę. Przy wyjściu z małego pomieszczenia natknęłam się na koleżankę z pracy.
-Eleno ja ciebie przepraszam! Przeze mnie musiałam tak długo pracować- machnęłam ręką.
-Spoko stolik z czerwoną serwetką koło baru jest nieobsłużony- przytaknęła.
Poprawiłam torebkę i wyszłam.  Starałam się nie zerkać na stolik gdzie siedział mój koszmar, który chyba kocham.  Na dworze musiałam się dobrze opatulić kurtką. Zimny wiatr smagał mi włosy. Nie miało sensu  trzymania je w kitce. Rozpuściłam je. Spojrzałam na zegarek. Za 5 minut. Powinien przyjechać autobus. Szybki krokiem ruszyłam w stronę przystanku. Akurat gdy przyszłam pod jechał . Wskoczyłam do niego. Zajęłam wolne miejsce. Patrząc w okno analizowałam dzisiejszą rozmową z Gabrielem…
                                              ! ! !
Zapukałam do ładnego drewnianego domku. Otworzyła mi miła starsza pani.
-Witaj dziecinko. Saluś jest na górze. Zaprowadzę cię tam. Chodź.- weszłam do korytarza.
-Witam.
Zaprowadziła mnie do końca korytarza. Gdzie znajdował się  pokój. Po czym zgadłam? Napis z jej imieniem.  Z pomieszczenia sączyła się muzyka.
-Może herbatki?- przekręciłam głową- To ja idę. Dowidzenia. Mój serial Teraz leci. M jak Miłość- przytaknęłam.
Otworzyłam drzwi. Wariatki siedziały na podłodze oglądając coś na laptopie. Pokój był ozdobiony różnymi Youtuberami. Kaiko, Multi, Rezi, Jaś, Stu,  Smav, Rembol, Cyber Marian i… Gatix. Trzymający poduszkę z Like. Zasmucił mnie fakt, jak musi się ukrywać. Nikt prawie nie wie o jego tajemnicy. 
-Witam milord ki- odwróciły się do mnie, ukłoniłam się.
Parsknęły śmiechem. Sabina przywołała mnie ręką.
-Katrina dała mi te zdjęcia wybierz jakieś to ja ci fajnie je przerobię-przytaknęłam.
-Co dzisiaj robiliście?- Sabina szukała folderu.
-Spałam, jadłam, spałam i nic pożytecznego nie robiłam- odpowiedziała Ruda.
-A ja? W sumie to samo- wzruszyła blondynka- Patrz.
Pierwsze zdjęcie przestawiało mnie i Gabriela, mnie na balu wyglądaliśmy jakbyśmy się całowali. Fala wspomnień uderzyła we mnie.
"       Ktoś mi położył rękę na ramieniu, automatycznie się odwróciłam.

-Co chcesz?- odstawiłam picie na bok.

-Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz- przewróciłam oczyma- i czy ze mną zatańczysz? 

-Czemu mam niby z tobą tańczyć...?-przetarł kark, na jego rękach zobaczyłam delikatne różowe kreski. Czy on się tnie?! 

-Bo jestem uroczy-uniosłam brew.

-Słaby argument- przeszłam obok niego. 

Nie doszłam pełny dwóch  kroków a już byłam zatrzymana i obrócona. Nikt nas nie widział, zakrywała nas jedna z Kolumb. Genialnie. Do tego panował pół-mrok po kolorowe światła nie docierały. Po prostu genialnie. Położył sobie te brudne łapska na moich ramionach! Przeszedł mnie nie przyjemny  dreszcz." 
Drugie zdjęcie pokazywało Gabriela pomagającego mi wsiąść do samochodu. Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Wzruszyłam w duchu ramionami. Kolejne zdjęcia przedstawiały głupie lub smutne sytuacje. Nie wiem skąd je Katrina wytrząsnęła ale są Genialne! Chociaż przy niektórych chcę mi się płakać. Po obejrzeniu kilkunastu musiałam wybrać jedno na prezent.
-Które wybierasz?- zapytały jednocześnie dziewczyny
-Ja wybieram… 
DZIEWCZYNA Z RÓŻOWO-CZARNYMI WŁOSAMI
======================================
KOM=NOWY DZIAŁ ! <3
SERDECZNIE CHCĘ WAS PRZEPROSIĆ ZA ZŁE CZYTANIE COŚ MI 
SZWANKUJE  I NIE WIEM CO. W PROGRAMIE MICROSOFT WSZYSTKO JEST DOBRZE ALE JAK KOPIUJE NA BLOGERA EHMM..

8 komentarzy: