wtorek, 18 lutego 2020

INFO DLA ZAGUBIONYCH

Przeniosłam swoją twórczość na wattpada!
Gdzie:
Wstawiam nowe opowiadania.
Przerabiam wszystkie swoje historię.
Na dzisiejszy moment:
1.Czy to koniec Maleca ? [zakończone]
2.Pani Potter w czterech domach! [w trakcie poprawiania, 14/22 rozdziałów]
(DAWNIEJ:Girl with four wands)
3. Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił/ Sebastian Morgenstern [w trakcie, stan rozdziałów 27]
4. Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku) [zakończone]
5. Puchaty Pajączek [zakończone]
6. Myśli, które oddychają i słowa, które palą ( korekta nierozpoczęta)
7. Love makes us liar (korekta nierozpoczęta)


LINKI DO WSZYSTKIEGO:
Czy to koniec Maleca?
Pani Potter w czterech domach!
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!
Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku)
Puchaty Pajączek 
Myśli, którę oddychają i słowa, które palą
Love makes us liars

niedziela, 13 września 2015

EPILOG

10 lat później!
Elena została światową pisarką, na pisała dużo wspaniałych książek niektóre z nich są z życia wzięte. Na przykład porwanie, spotkanie ukochanego lub adopcja…
Wiele rzeczy nie zostanie od tak wymazane. Dziewczyna jakby to było wczoraj ból i strach towarzyszący jej w domu Wielkiego K.   Powinna wtedy martwić się o siebie ale martwiła się o inne dziewczyny, które miały zostać wykorzystane do prostytucji.
-Mamo co robisz?- spytała jej najmłodsza córeczka, Rosę.
Rosę była podobna do swojego ojca. Gabriela. Gabriel nawet w starszym wieku wygląda jak anioł. Długie, kręcone, czarne  włosy, czekoladowe oczy.  Rosa miała dopiero 11 lat a można stwierdzić, że istna kopia taty.  Po mamie jedynie odzieczyła talent pisarki spośród trójki rodzeństwa. Anna i Robert woleli nagrywać filmiki na Youtube.
-Myślę- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Mogę z tobą?
-Oczywiście- usiadła kolanach.
Elena słyszała jak małej bije serduszko.  Dalej nie mogła uwierzyć, że  tyle lat  minęło.  Miała trójkę dzieci i wspaniałego męża, który ją wspiera w każdej chwili.
-Rosę gdzie tatuś?
-W sypialni.
-Nie obrazisz się jak do niego pójdę?
-Nie mamusiu! Mamusiu…?
-Tak Rosę?
-Przeczytasz później bajkę o koniku i kotku?
-Oczywiście- pocałowała córkę w czoło i wyszła.
Rodzina Borowskich mieszkała na skraju miasta. Postanowili, że dzieci nie będą żyli w spalinach do tego nie chcieli oddzielać ich od dziadków. Otworzyła drzwi od sypialni.  Było drugie największe pomieszczenie w całym domu.  Gabriel stał koło łóżka dla dziecka. Elena osłupiała.
-Kochanie co robisz?- spytała zaskoczona.
-Stoję koło łóżka dla dziecka.
-Ale kochanie my nie mamy małego dziecka…
-Ale zaraz będziemy mieć- powiedział tajemniczo po czym namiętnie pocałował żonę w usta.
                                                  *  *  *
-Mamo czemu braciszek jest taki malutki?- Rosę zajrzała  do łóżeczka, gdzie leżało świeżo narodzone dziecko państwa Borowskich.
Anna i Robert potajemnie chichotali. Zdawali sobie sprawę, że ich najmłodsza siostra  nic nie wiedziała o rozwoju człowieka. Gabriel przewrócił oczami.
-Bo dopiero się urodził- powiedziała Elena.- Anna, Robert zabierzcie Rosę na spacer!
-Dobrze mamo- Anna złapała za rękę młodszą siostrę i wyszła z Robertem.
-Ty to wiesz jak rozprawisz się z dziećmi.- objął żonę.
-Do tego trzeba mieć smykałkę- uśmiechnęła się po czym musnęła jego usta.
-Co ty na to aby zrobić sobie jeszcze jednego dzieciaka? Teściowe będą zadowoleni a ja jakoś polubiłem o zajęcie…

-O nie!- zaśmiała się- Fabryka zamknięta…

niedziela, 21 czerwca 2015

SMUTNY KONIEC [3/3]

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD TYM ROZDZIALE PROSZĘ  ! <3
888888888888888888888888888888
"Jeszcze tylko dwa dni…"
=======================================================

 JESZCZE JEDEN DZIEŃ DO UWOLNIENIA ELENY!
*KATRINA*
Opowiedziałam wszystko bratu, strasznie się na mnie wściekł. Nie z powodu powiedzenia miejsca Eleny tylko za pójście w niebezpieczne miejsce. Do akcji zaangażował Wojtka bo jego siostra też jest jego uwięziona. Nic nie wiem tylko Róża, która zaczyna coś podejrzewać. Will przez cały czas daje jej fałszywy trop. Zauważyłam dziwne zachowanie Liliany i Willa gdy myślą, że na ich nie patrzmy. Czyżby zostali parą w sumie? To  nie wiem.
Gabriel powiedział mi, że gdy wracał do domu po rozmowie dawnego kolegi pomylił pokoje. Zobaczył "przytulonych" do siebie młodych. Lergi (?) spała po między klatką piersiową Willa a plecami Róży. Jak to usłyszałam to miałam ochotę wybuchnąć śmiechem ale się powstrzymałam bo w pokoju obok siedziała Colette( mama Eleny)/
Plan był dość skomplikowany.  Bo dzisiaj dojechało nowa dostawa dziewczyn.  Z tego co mi napisał Emil razem było ich 20 plus do tego Elena w całkiem inny pomieszczeniu. Będzie ogólnie 4 samochody. Ja, Sabina, Gabriel i Wojtek. Jeśli dzisiaj uda się Wojtkowi zdobyć fałszywe prawo jazdy do będzie na 5.
Będziemy mieli tylko godzinę na zabranie wszystkich i spalanie domu. (Tak usłyszeliście spalenie domu). Najgorsze jest to, że musimy przeszukać cały wielki dom w poszukiwanie dziewczyn. Bo nie chcemy nikogo zabić. A jeśli spotkamy Goryli jak Emil mówił to trzeba będzie się bić. Każdy z nas będzie wyposażony w paralizator.  Róża udostępni nam mopsy, które z łatwością powinny znaleźć Elene.  Nie wiemy w jakim są takie one więc musimy je zawieść do szpitala. Emil (nie mówiłam tego bratu) powiedział, że Lena jest w najgorszym stanie. Cały czas straci przytomność i nic nie je. Bardzo zmartwił mnie ten stan.
Jeśli coś pójdzie niezgodnie z planem to boje się konsekwencji…
WOLNOŚĆ ELENY
Wszyscy chodzi wkurzeni. Każdemu coś nie pasowało. Wstaliśmy bardzo wcześnie. Akcja rozpoczyna się równo 10.
Zjedliśmy śniadanie, które jakby to powiedzieć szło nam marnie. Każdy był myślami gdzie indziej.  Rodzice spali. To dobrze nie trzeba było im tłumaczyć.  Aktualnie byliśmy w korytarzu. Sprawdzaliśmy czy każdy ma potrzebne narzędzia takie jak: apteczka, nóż, zapałki, paralizator, linę i wodę.
Zegar wybił godzinę 9.00.
-Will idź po psy- powiedział władczym tonem Gabriel.
-Nie musi- w korytarzu pojawiła się Róża.
Ubrana była w wojskowe spodnie i kurtkę. Na nogach miała ciężkie sznurowane buty. W ręku miała smyczę Lergi i Mergi. Psy usiadły dumnie.
-Nie pozwolę ci nigdzie iść. To niebezpieczne!- warknął kuzyn.
-Posłuchaj mnie Wiliamie. Znam ten dom. Mieszkałam przez rok czasu tam- syknęła siostra Eleny.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieniem. Przewróciłam oczami.  Podeszła do mnie.
-Katrino. Wiem, że ty znasz bardzo dobrze Elena ale ja wiem coś czego wy nie wiecie. Ona.. Nie ważne chodźcie do kur…
-Nie! Nigdzie nie idziesz! Jak coś ci się stanie to co?- przewróciła oczami.
-Znam tajne wejście. Nikt nas  nie zobaczy.
-Dobra koniec!- krzyknął Gabriel- Róża idziesz ze mną. Będziesz nas prowadziła. Po drodze wytłumaczysz mi wszystko- przytaknęła.
Naburmuszony Will ruszył za nami do samochodów. Wojtek czekał już w samochodzie..
30 MINUT PÓŻNIEJ
Nasz plan został zepsuty. Bo wuj nie wyjechał. Dzięki Róży udało nam się prześliznąć nie zauważanie do domu.
Szliśmy w milczeniu, baliśmy się nawet oddychać, że nie zbudzić smoka.  Od razu gdy weszliśmy znaleźliśmy 5 dziewcząt.  Zabrała je Sabina.
Po drodze spotkaliśmy jednego z Goryli. Zamknęliśmy  go w pomieszczeniu na szczotki. Potraktowaliśmy go paralizatorem. Związaliśmy mu ręce i nogi. Taśmą , którą znaleźliśmy w schowku zamknęliśmy usta.
Siostra Eleny zaprowadziła nas do kolejnej dziewczyn (5). Tym za razem zabrał je Wojtek. Trochę to dziwne. Za łatwo nam to idzie.
Nagle Róża się zatrzymała. Zamarliśmy. Gabriel wepchał nas do ciemnego kątku. Wciągnęliśmy powietrze. Koło nos przeszedł drugi goryl. Szedł w stronę tajnego wyjścia. Nie zauważył 4 ludzi schowanych w kącie. To trzeba być geniuszem. Will rzucił się na niego z paralizatorem. Nie zdążył krzyknąć . Na nasze szczęście. Położyliśmy go w kącie gdzie przed chwilą staliśmy.
Dostałam Sms, że 10 dziewczyn dotarło do szpitala moje znajomego. Pokazałam go reszcie. Przytaknęli.  Młoda machnęła ręką i ruszyła w stronę schodów…
*OCZAMI ELENY*
 Siedziałam w kuchni. Miałam za zadanie posprzątać to pomieszczenie. Bardzo źle mi to szło. Co chwilą kręciło mi w głowię ale traciłam przytomność. Włożyłam sztuczce na miejsce. Pan K. Nie życzy sobie bałaganu. Na samym początku mu się sprzeciwiłam to dostałam prosto w policzek. Strasznie mnie piekło w tym miejscu. Starałam się być silna. Już dzisiaj stąd uciekam. Emil miał uśpić wuja.  Długo go nie ma. Usiadłam na stołku. Czułam, że znowu tracę przytomność…
*OCZAMI LILIANY*
 Przeszukujemy pokoje na samej górze budynku. Czysto. Staraliśmy się zachowywać cicho. W ręku mieliśmy paralizator i pałkę, którą   znaleźliśmy w jednym z pokoju. Ten dom pamiętam na pamięć. To był najgorszy rok mojego życia. Miałam tylko 7 lat. Jak tam trafiłam. Rany na plecach są pamiątką po tym skurwielu Kordianie.
-Gdzie teraz?- spytał Gabriel.
-W lewo. Uważajcie w niektórych miejscach podłoga skrzypi- przytaknęli.
Szłam koło Willa, który trzymał mnie cały czas za rękę. Schodziliśmy właśnie na dół gdy usłyszeliśmy bieg w naszą stronę. Gabriel  poprawił sobie pałkę na ramieniu. Bieg do nas młody chłopak.
-Gabriel to on!- syknęła Katrina.
Borowski opuścił broń.
-Mamy mało czasu. Walnąłem go lampą w każdej chwili, może się obudzić!
-Gdzie są dziewczyny i Elena?- spytał Gabriel w jego głosie słychać było determinacje.
-Elena w kuchni. Dziewczyny w piwnicy koło wejścia do salonu.
-Gabriel idź z Katriną i Emilem po dziewczyny. Ja pójdę po Elene- przytaknęli.
Każdy pobiegł w  swoją stronę…
*OCZAMI ELENY*
Ocknęłam się na podłodze. Głowa strasznie mi pulsowała z bólu. Próbowałam wstać.  Lecz co chwila upadałam. Zimna podłoga łagodziła nieznośny ból. ELENO WSTAWAJ!
 Usłyszałam głos podobny do siostry. Nie miałam sil. Ciemność  ogarnęła. Dając mi chwilowe ukojenie.
*OCZAMI RÓŻY*
Zobaczyłam siostrę poobijaną i zmarnowaną.
-Elena wstawaj!- krzyknęłam.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Zaczęłam gorączkowo myśleć. Poprawiłam plecak. Kucnęłam obok. Jej ciało było strasznie wychudzone i zniszczone.  Złapałam ją mężowie, żony. Elena nic nie ważyła. Oddychała z trudem.
Zaczęłam się kierować do wyjścia…
*OCZAMI GABRIELA*
-Jedź!- krzyknąłem do Katriny.
Siostra wzięła gaz do dechy i zniknęła w las.
-Prowadź-powiedziałem do Emila.
Pobiegliśmy do domu. Nie zważając na konsekwencje.
   ! ! !
Gdy zobaczyłem Elene, serce mi stanęło. Jej ciało było brudne, zniszczone, posiniaczone, podrapane i wychudzone.  Zabrałem   z dłoń Róży, ciało mojej ukochany. Oddychała z trudem. Chciało mi się płakać. Wyglądała jakby w każdej chwili może umrzeć.  Róża za mojego ramienia patrzyła przerażeniem. Razem z Emilem odwróciliśmy się. Stał tam wuj Emila z pistoletem w ręku. Jego twarz była zakrwawiona od lampy. Jego dłoń drżała.
-Chciało się moją dziewczynkę zabrać?- zaśmiał się złowieszczo.
-Wuju odłóż broń. Nie chcę chyba konsekwencji?- spytał Emil.
-I tak wyląduje w pierdlu. Mogę was zabić. Tyle będę miał pożytku z życia.
Zasłoniłem plecami Elene. Wole ja dostać niż ona.  Straciłem z oczu Róże. Dostrzegłem ją za plecami Kordiana, który stał  koło ściany.
-Policzę sobie do trzech. Tak abyście się bali. Emilu przybliż się do tego młodzieńca- spełnił polecenie.
-Raz…
-Dwa..
-I trzy!- złapała za głowę wuja i walnęła ją o ścianę.
Emil złapał pistolet i skierował go na potwora.
-Gabriel i Różo idzie do samochodu. Za trąb kiedy będzie w środku.-powiedział Emil-A ty się nie ruszał bo kulka w łeb będzie.
Róża otworzyła mi drzwi od dworu i skierowałem się do samochodu. Siostra Eleny usiadła z tyłu. Położyliśmy ciało Leny na tylnim siedzeniu. Głowę oparliśmy o jej kolana. Włączyliśmy silnik za trąbiłem jak mi kazał Emil. Usłyszeliśmy strzał.
Czyżby Emil go zabił?  Bieg do nas Emil z torbą. Otworzył drzwi i kazał ruszyć.
-Strzeliłem mu w nogę aby się nie ruszał. Policja już jedzie tam.- ruszyliśmy w las..
*OCZAMI ELENY*
Moje ciało wreszcie doznało spokoju. Czułam, że leże na czymś miękkim. Nie wiem gdzie się znajduje. Ostatnie wydarzeniu są jak przez mgłę. Pamiętam tylko strach i ból.
Mam nadzieje, że szybko zapomnę o tym wszystkich..
-Chyba się budzi..- usłyszałam.
Otworzyłam oczy. Przede mną  stali ludzie. Mężczyzna w białym fartuchu, drugi mężczyzna w okularach, kobietę elegancko ubraną, dziewczynę o smutnych zielonych oczach i chłopaka o kręcony czarnych włosach oraz czekoladowych oczach. Wszyscy wydali mi się dość znajomi…

-Gdzie ja jestem?- spytałam.
============================================   
WŁAŚNIE TYM ROZDZIAŁEM KOŃCZĘ OPOWIEŚĆ ELENY. 
Mam wielką nadzieje, że wam się spodobała!
Dziękuje serdecznie za te wszystkie miłe komentarze!
Zapraszam na aska---->Aks
O TO LINK DO NOWEGO BLOGA------------>nowy blog
Tak szczere to nie wiem co napisać.  
Rozdział jest 2/10 bardzo mi zależało na dzisiejszym napisaniu.
Ale chyba każdy wie gdy ktoś w połowie pisania zatrzymany wen brak :/ :P
Mam nadzieje, że w tym poście będzie najwięcej komentarzy XD :D
Trzymajcie się <3 

SMUTNY KONIEC [2/3]

  "Wróciliśmy do salonu, gdzie zastaliśmy śpiącą żonę Eryka. Podałam mu tabletkę , wodę i skierowałam do pokoju gościnnego. Poprosiłam Morisa o pilnowanie telefonu. Sama udałam się do łóżka. Jutro zapowiada się ciężki dzień…"
================================
*OCZAMI ELENY*

Moja głowa waży tysiąc kilogramów. Nie mogę przekręcić jej nawet bok. Miałam przymknięte oczy. Słyszałam, że ktoś wstaje z krzesła i podchodzi do łóżka.
-Eleno to ja.- usłyszałam głos Emila.
-Słyszę- odpowiedziałam.
-Możesz usiąść? Chcę ci dać tabletkę przeciwbólową i wodę- powiedzmy, że przytaknęłam.
Z pomocą Emila udało się moje ciało oprzeć na wygodnych poduszkach. Otworzyłam oczy.
Emil  ubrany był w czarne spodnie i koszulę w kratkę. Podał mi tabletkę i wodę. Jednym haustem wypiłam wodę i połknęłam tabletkę.  Oddałam szklankę.
-Dziękuje- szepnęłam.
Powoli ból zaczynał ustawać. Mogłam spokojnie przekręcić głową. Zauważyłam brak kajdanek. Na ich miejsce po zostaną   ładne blizn.
-Gdzie jesteśmy?- obejrzałam pokój.
Na samym środku pokoju stało łóżko. Po bokach łoża stały dwie szafeczki. Prawym rogu
pokoju stała duża szafa a obok niej lustro.
-W pokoju gościnny.- przetarłam dłonią twarz.
Moje ręce na mojej twarzy zostawiły czarne smugi.
-Co tutaj robię?- westchnął.
-Będzie tu pracowała jako sprzątaczka i moja dziewczyna.-spojrzałam na niego zdumieniem.- Spokojnie już za dwa stąd uciekniesz z swoimi koleżankami- przytaknęłam.
-Wuj wie, że tu jesteś?- przekręcił głową.
-Myśli, że jestem w pokoju. Dam ci dobrą radę udawał, że śpisz ile wlezie. A jak karzą ci wstawać to długo się kąp, długo się ubieraj. Pierwsza wizyta dilerów jest dopiero w niedziele. W sobotę już nas nie będzie. Idź zdrzemnij się- pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Niby taki prosty gest a pozwolił mi od razu zasnąć. Bez bolesnego czekania…
*OCZAMI WILA*
Nie znaleźliśmy Gabriela. Zmusiłem Róże do pójścia spać ze mną. Chciała stać przez całą noc przy oknie czekając na mojego kuzyna.  Odpiąłem smyczę mopsom.  Wskoczyłyśmy na łóżko. Położyły się po między na mi. Mergi po między nogi a Lergi głowami. Pogłaskałem Róże po boku.  Zamarła lecz po chwili się rozluźniła.
-Will?- szepnęła.
-Tak?
-Dziękuje- uśmiechnąłem się.
Zasnęliśmy prawie przytuleni do siebie. (Dzięki Lergi!)..  
*OCZAMI GABRIELA*
Jechałem do domu. Burza coraz bardziej doskwierała. Musiałem zwolnić bo nic nie widziałem. Jako jedyny przejeżdżałem przez las.  W radiu leciała jakaś smętna piosenka.  Już się nie mogę doczekać aż dojadę do domu..
*OCZAMI KATRINY*
Sabina została u mnie na noc. Już za dwa dni odbierzemy Elene, Jutro powiem Gabrielowi o planie. Nie chciałam mu wcześniej powiedzieć bo mógł by wszystko zepsuć.  Wszystko wypada mi z rąk. Próbowałam zachować zimną krew z marnym skutkiem.

Jeszcze tylko dwa dni…

========================================================
========================================================
Zaproś mnie  i napisz mi w wiadomości, że chcesz być w konfie ---> KONFA
Zapraszam na mojjego aska ASK, PYTANIA, LAJKI, WSZYSTKO Xd

czwartek, 18 czerwca 2015

SMUTNY KONIEC [1/3]

Dziewczyny zjadły i zbędne papierki ukryły w dziurach w ścianie.  Na górze panowała dziwna cisza.
-Emil do mnie!- usłyszałam potężny męski głos.

Zamarłam. To nie wróżyło nic dobrego…
======================================================
*OCZAMI GABRIELA*
-Kurwa!- krzyknąłem.
Odkąd nie Eleny nie mogę opanować emocji. Zniknęła.
Nie wiem gdzie jest do cholery. Szukamy ją cały czas.  Nikt jej nie widział.   Katrina wypija czwarty już kubek  kawy. Jej wory pod oczami są nie do zniesienia . Nie śpimy już od kilku dni. Jej przybrani rodzice odchodzą od zmysłów. Siedzą teraz w salonie z Alicją. Róża jest z Will'em na górze. Widok siostry Eleny przyprawia mnie o młodości. Ta dziewczyna powinna… Właśnie co powinna? Nie martwić się albo udawać, że nic się nie stało?
 Uderzyłem pięścią w blat. Żaden ból nie pozwala mi na normalne myślenie. Z salonu słychać odgłosy płaczu. Wziąłem głęboki oddech. 
-Znajdziemy ją.- powiedziała bez żadnej nadziei w głosie.
Bez słowa wyszedłem na korytarz z dala od wszystkich.
Ubrałem kurtkę, buty i ruszyłem w ciemność.

*OCZAMI WOJTKA*
To jest jakiś żart!
Wypełniam już czwarte  zadanie, które podobno ma mi pomóc w odnalezieniu siostry.  
Kurwicy dostaje! Jadę do domu. Oczy zaczynają mi się kleić. Nie jest dobre rozwiązanie jechanie w deszczu i burzy. Nie wiem czy zasnę. Jak matka zacznie jęczeć "Głowa mnie boli" "Za ciężko pracuje"
Bla, bla i bla!   Zatrzymałem samochód przy podjeździe. Jakaś postać siedziałam na schodku. Nie poznałem gościa. Zamknąłem szybko drzwi i poleciałem pod daszek.
-Ktoś ty?- spytałem.
Nie miałem ochoty na żadne odwiedziny zwłaszcza, że chcę mi się spać.
-Gabriel Borowski- mruknął po czym wstał.
Był cały przemoknięty. Drżał z zimna.  Nie wiem jak długo tutaj siedział ale to coś ważnego. Kiedy ostatnio go spotkałem byliśmy jeszcze w gimnazjum.
-Wchodź- otworzyłem mu drzwi.
Wszedł. Uderzył nas zapach alkoholu. Westchnąłem. Nie mam już na to siły.  Nieustanne wstydzenie się albo sprzątanie jest męczące. Zaprosiłem gościa do kuchni. Jedyne miejsce gdzie było czysto. Zerknął na matkę, która  leżała na plecach oblała wódką. Może jestem dilerem ale też mam uczucia i jest teraz mi kurwa wstyd za to coś co leży w salonie.  Wielka mamusia od siedmiu boleści.
-Kawa, herbata?- przekręcił głową.
Nalałem sobie soki pomarańczowego. Usiadłem naprzeciwko niego. Napiłem się.
-Co dusza pragnie?- ściągnął zamoczone rzeczy( kurtkę i buty)
-Zaginęła moja dziewczyna.
-A ja do czego jestem potrzebny?- spytałem podejrzliwie.
-Słyszałem, że twoja siostra też. Ten sam skurwiel zabrał nam najważniejsze osoby.- pokazał palcem na mnie-Proszę cię o pomoc. Do kurwy. Nie wytrzymuje psychicznie, bez niej!- walnął pięścią o stół.
Przytaknąłem powoli. Wpatrywał się we mnie intensywnie .
-Dobra.- wypuścił powietrze z płuc.- To co robimy?
Wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Jak do ciebie jechał to nie miałem konkretnego planu.
-Aha. Posłuchaj Gabrielu. Jestem cholernie zmęczony miałem tyle zadań do zrobienia. Nie zrozumiem mnie źle ale jestem słabym człowiekiem.-  przytaknął.
-Dobra też lepiej pójdę- skierował się drzwi…
*OCZAMI ELENY*
 Ten głos będzie mi towarzyszył do końca życia. 
Nie wiem o czym dokładnie rozmawiali bo z dołu słychać było donośną muzykę. 
Zapinałam ostatniej dziewczynie kajdanki (dla zmyłki). Teraz moja kolej z wielki bólem zakładałam na obtarte ręce i nogi. Gdy usłyszałam  znajome brzdęk. Opadłam na ścianę. Nie miałam już siły na nic. Nawet jedzenie, które przyniósł Emil nie wiele mi dało energii zwłaszcza, że połowę oddałam dziewczynom . Przymknęłam oczy.
Nie mam pojęcia ile jestem w tej pozycji. Czułam jak mi nogi zdrętwiały. Bardzo chciałabym je wyprostować lecz przede mną Sara by się obudziła.
Muzyka ucichła. Zamarłam. Ktoś tu szedł. To na pewno nie Emil za bardzo donośne kroki.
-Dziewczyny zamknijcie oczy. Udajcie, że śpicie!- udało mi się powiedzieć, za nim jakiś mężczyzna wejdzie.
Zmrużyłam oczy ( tak samo jak w sytuacji Emila).  W wejściu stał mężczyzna o szerokich barach. Miał gęstą brodę i smutne oczy. Przesunął wzrokiem po nas . Zanim pojawiły się dwa goryle. Jeszcze większy od nas. Mruknął do nich. Wskazał na Olę. Dwojga goryli ruszyło na Olę.
-Nie!- krzyknęłam.
Próbowałam się zasłonić Olę, która zaczęła płakać. Lecz na nic. Jeden z goryli jedną ręką przesunął mnie. Dała mu za wygraną. Ugryzłam go w rękę. Otrzymałam mały od nich prezent w policzek. Zamrugałam parę razy aby odpędzić łzy.
-Zostaw cię ją! Weź cie mnie! Błagam- usiłowałam zwrócić na siebie uwagę..
-Stójcie. Bierzemy jednak ją. -silne ręce złapały mnie za łokcie-Uderz ją. Nie chcę  aby widziała mój dom.
Jeden z goryli  zamachnął się. Dostałam prosto w czoło. Zamroczyło mnie na moment. Potem nastała bolesna ciemność…
*OCZAMI WILLA*
Trzymałem w ramionach zrozpaczoną Lilianę. Cały czas szlochała. Nie mogłem jej uspokoić. Próbowałem wszystkiego. Lecz na nic. Nagle dziewczyna zamarła. Spojrzałem na jej twarz .
Patrzyła w zdumieniu na coś w oknie. Wyrwała się z moich objęć. Stanęła obok okna, które stało niedaleko łóżka.
-Liliana?- odwróciła się do mnie.
Zbliżyła się do mnie.  Staliśmy parę centymetrów od siebie. Złapała mnie za koszule i pocałowała mnie w usta. Zdziwiła mnie jej reakcja. Lecz oddałem pocałunek. Smakowała herbatką o smaku róży.
Oplotła ręce na mojej szyi. Położyłem ręce na jej tali. Pomiędzy nami już nie było żadnej przestrzeni. Nie mogłem myśleć racjonalnie. Przyłożyła czoło do mojego. Spojrzała na mnie z smutkiem. Jej oczy lśniły dziwny blaskiem.
-Pomożesz mi….?- szepnęła.
-Tobie? Zawsze- uśmiechnęła się.
-Chodź. - złapała  za nadgarstek.
Skierowaliśmy się w ciemność…
*OCZAMI KATRINY*
-Dobrze, że już jesteś!
-Przyjechałam jak najszybciej się dało!- weszła na korytarz Sabina.
-Chodź na górę zaraz ci wszystko opowiem co zrobimy!
Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Nie obyło  się zerknięcie z bólem na dawny pokój Eleny.
Wiele wspomnień dobry i złych były w tym pokoju. Usiadłyśmy na moich łóżku. Opowiedziałam wszystko co wiedziałam. Sabina przytakiwała w milczeniu. Starała się nie płakać.
-Co robimy?- powiedziała zrozpaczony głosem.
-Musimy jechać do kluby. Popytać dilerów. Oni zawsze mają informacje jak się ma hajsy. Ale będziemy potrzebowali przebrania. Jak sprawa się rozwiąże to nie chcę mieć później na karku.
-Dobra. Tylko…
-Spoko jestem na to przygotowana- podeszłam do szafy.
Rzuciłam paczkę Sabinie, spojrzała na mnie podejrzliwie. Zabrałam swoją paczkę i wróciłam na swoje miejsce. Otworzyłyśmy paczki, gdzie wszystko było nam potrzebne.
-Ja pójdę do łazienki się przebrać a tu tutaj. Swoje ubrania włóż do torby- skierowałam się do łazienki.
Nałożyłam dużą warstwę makijażu. Ubrałam białe rzeczy (spodnie, koszula, żakiet). Włosy schowałam pod peruką. Spojrzałam w lustro. Przede mną stała całkiem inna dziewczyna.  
          Do tego biżuteria. 
-Można?- krzyknęłam.
-Można- usłyszałam odpowiedz.
Weszłam do pokoju. Sabina wyglądała jak nie Sabina. Miała długie blond włosy za tyłek. Czarne spodnie(rurki) białą koszule i żakiet.
-Wyglądam jak nie ja?- przytaknęłam.
-Chodźmy.
Niezauważalnie ruszyłyśmy do mojego samochodu…
*OCZAMI WILLA*
Szliśmy w milczeniu. Róża kierowała mnie chyba do swojego domu. Po paru minutach  znaleźli się przed dużym ładny domem.
-Róża co my  tutaj robimy…?- spytałem.
-Zamknij się- warknęła.
Otworzyła drzwi i weszła. Skierowała się na górę. Zamknąłem drzwi i podążyłem za nią. Dotarliśmy do jej pokoju. W jej azylu na łóżku siedziały dwa mopsy, które radośnie machały ogonkami. Z biurka odnalazła  smycze. Podpięła je do psów.
-Wytłumaczysz mi o co chodzi??- skrzyżowałem ręce.
-One znajdą Elene.- psy zeskoczyły z pościeli.- Chodź muszę iść do jej pokoju.
-Ok.- skierowaliśmy do pokoju, który był  tuż obok Róży.
-Potrzymaj- podała mi smycze.
Wyciągnęła  parę rzeczy z szafy.
-Możesz wsiąść Lergi?- przytaknąłem, zabrała z mojej dłoni uwieź.
Powiedziała, że mamy wróci do domu Alicji. Musimy znaleźć Gabriela bo ma samochód. Zaczynałem rozumieć jej aluzje. Zamknęła drzwi od domu. Psy podekscytowane wyjściem zaszczekały radośnie.
Skierowaliśmy się do domu mojej ciotki. Ciemność pochłania za nami drogę.
*OCZAMI KATRINY*
-Jesteś pewna, że to wypali?- spytała Sabina znaczy May.
-Jasne. Wystarczy hajsy.- przytaknęłam.
Szyłyśmy do największego klubu dilerów. Tam wszelkie informacje można znaleźć tylko u nich. Ale ich cenna czasem przechodzi ludzkie pojęcie!  Otworzyłam drzwi. Uderzył w nas zapach kokainy i dopalaczy.  Naszą uwagę przykuł barman, który wszystkich obserwowałam. Dałam znak May. Usiadłyśmy przy barze.
-Ty tu jesteś szefem?- spytałam słodko.
-Tak a co?- mrugnął do mnie.
-Bo..- wzięłam jedną pasmo włosów i zaczęłam kręcić palcem- potrzebujemy informacji.
-Informacji, powiadasz?- Sabina wyciągnęła plik banknotów - Chętnie was odpowiem na wasze pytania. Baron! Zmień mnie!
Zaprosił nas do pokoju z bilardem po środku. Stałyśmy od niego bezpieczną odległość. Ta rozmowa może w każdej chwili przybrać niebezpieczną  sytuacje. Oparł się o ścianę.
-To co chcecie wiedzieć dziewczyny?- spytał.
-Poszukujemy dziewczyny.- powiedziała Sabina.
-Dziewczyny powiadacie… a może ją opiszecie. Bo nie jestem wróżbitą.
-Średnia z wzrostu. Brązowe, falowane włosy grzywka na boku. Piwne, wielkie oczy. Ostatnio miała na sobie białą spodniczkę i koszulkę.
-Nie widziałem.
-Pewny jesteś?- wyciągnęłam dwie stówki.
-Jak mi pokażecie zdjęcie tej dziewczyny to wtedy zobaczę- przyjaciółka wyciągnęła zdjęcie Eleny.
Podała właścicielowi. Ten patrzył na to zdjęcie przez dłuższą chwilę. Zmarszczył brwi.
-Nie pomogę wam ALE wiem kto to zrobi. Poczekajcie.- wyszedł.
-Katrina ja naprawdę się martwię. Jeśli jej nie odnajdziemy?
-Sab..-przerwałam gdy do pomieszczenia wszedł właściciel i młody chłopak.
-Z nim sobie porozmawiajcie.- zostawił nas samym.
Chłopak wyglądał na 17 lat. Miał zielone oczy i brązowe proste włosy.
-Widziałeś tą dziewczynę?- spytałam.
-Tak.- miałam ochotę zapiszczeć ze szczęścia.
Jednak uda nam się uratować Elene! Jest nadzieja! Jupiiii!
-Gdzie?!- spytała Sabina.
-Spokojnie. Jesteście jej przyjaciółkami?- równocześnie przytaknęłyśmy - Jest u moje wuja…
Zaczął nam opowiadać, jak poznał Elene i w jakich okoliczności. Łapczywie słuchałyśmy jego słów.
Po paru minutach gdy wszystko omówiliśmy wszystko.  Powymienialiśmy się numerami. Mieliśmy już plan, który był skomplikowany. Jeden zły ruch i możemy stracić Elene.
*OCZAMI ALICJI (MAMY GABRIELA I KATRINY)*
-Moris przygotuj herbatę dla nas znowu.
Siedziałam z rodzicami Eleny, którzy byli nie mogli się doprowadzić do porządku. Nie dziwie się. Lecz Colette wyglądała najgorzej znasz wszystkich.  Spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Za przeproszeniem wyglądała jak potwór. Przeprosiłam ich na chwilę.
-Moris do herbaty Colette  wsyp proszek nasenny. Bardzo mocny niech sobie bidulka prześpi parę godzin- przytaknął.
Przeczesałam dłonią włosy. Dzieciaki są na górze. Lepiej tam zostaną.  Pomogłam  przynieść napoje do salonu, gdzie leżało milion chusteczek. Podałam Colette i Erykowi  herbatę. Przestała na chwilę płakać.
-Eryku czy możemy na chwilę porozmawiać?- spojrzał na żonę, on przytaknęła.
Zaprosiłam go na korytarz. Z dala od wścibskich uszu. Jako jedyny  nie popłakał się. Przyznam też, że płakałam. Uwielbiam Elene to takie złote dziecko.
Dzięki jej mój syn wreszcie stał się szczęśliwy. Nie wiem co by było gdy ona…
-Alicjo czemu mnie tutaj zaprosiłaś?
-Colette dosypałam proszki nasenne- już otworzył buzie aby coś powiedzieć, uciszyłam go- spokojnie to nic poważnego. Twoja żona niech prześpi się trochę w naszych gościnach progach.
-To bardzo miło z twojej strony. Czy by mógł poprosić tabletkę na sen? Głowa mnie boli…
-Tak. Moris będzie czuwał przy telefonie.
Wróciliśmy do salonu, gdzie zastaliśmy śpiącą żonę Eryka. Podałam mu tabletkę , wodę i skierowałam do pokoju gościnnego. Poprosiłam Morisa o pilnowanie telefonu. Sama udałam się do łóżka. Jutro zapowiada się ciężki dzień…    
                                                             
TAK WŁAŚNIE WYGLĄDA KATRINA PO PRZEBRANIU
========================================================================================
TYGRYSKI JUŻ ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA TEJ HISTORII.
NAWET NIE WIEM JAK CIĘŻKO SIĘ TEN ROZDZIAŁ PISAŁO.
BARDZO WAS POPROSZĘ O KOMENTARZE CHCĘ WIEDZIEĆ ILE OSÓB ZAGŁĘBIŁO SIĘ W TĄ HISTORIE.
ZAPRASZAM NA KONFE ----->Zaproś mnie i będzie w kofie!
ZAPRASZAM NA ASKA----------------->majne ask!
OSOBY, KTÓRE SĄ W KONFIE ZAWSZE JAKO PIERWSZE WIEDZĄ O ROZDZIAŁACH!

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 43/ Elena

NIE DRZWON NA POLICJE. JEŚLI CHCESZ ABY ONA JESZCZE ZYŁA.. CZEKAJ NA KOLEJNE INSTRUKCJE. JEŚLI ICH NIE WYPEŁNICH BĘDZIE CIERPIAŁA.
                                                                                         K.
======================================================
*OCZAMI ELENY*
Wszystko mnie boli. Nie mogę złapać oddechu.  Wszędzie widzę ciemność. Brak mi sił na najprostsze czynności. Chcę umrzeć lecz nie mogę. Jeśli to zrobię będę tchórzem. Nie chcę po śmierci widzieć ból bliskich. Nie mogę.  Otworzyłam oczy z wielką niechęcią
Wszystkie dziewczyny spały oprócz Oli. Ona patrzyła w drzwi. Oczy miała spuchnięte od łez. Nie ma już czym płakać.
-Elena…?- powiedziała cichutko.
-Hm..?- mruknęłam.
-Mogę się do ciebie jakoś przytulić?- przytaknęłam.
Najciszej jak tylko można było przysunęła się do mnie. Oparła się o moją klatkę piersiową. Zrobiłam bym wszystko aby zobaczyć Róże. Parę minut później zasnęła.
Usłyszałam tupot nóg. Zmrużyłam oczy. Aby wyglądało, że śpię. Drzwi otworzył dosyć młody chłopak. Wyglądał na 17 lat. Patrzył z bólem na dziewczyny. Zamknął drzwi, zerkając czy nikt nie Idze.  Przeczesał dłonią włosy. Obserwowałam każdy jego wzrok. Chyba wyczuł, że obserwuje bo całą uwagę przeniósł na mnie. Pokazałam mu, że nie śpię. Kucnął obok mnie.
-Jak się nazywasz?- szepnął.
-Elena a ty?- odpowiedziałam szeptem.
-Emil. Posłuchaj mnie Eleno mamy mało czasu. Mój wujek w każdej chwili może przyjechać. Postaram się wam pomóc. Już niedługo wyjeżdża. Razem z moim kolegą spróbuje was wydostać. Nie wszystkie nie raz ale chociaż połowę. Swoją daje nie wiedziałem, że tutaj jesteście. Zostałem zaadoptowany i mieszkam tu od paru dni. Jego goryle pojechały z nim. Karmią was tutaj chociaż?- przytaknęłam  głową- Przyniosę wam coś dojedzenia. Wszystkim. Jakbym był tutaj z wujem to patrzcie na złowrogo. Muszę lecieć. A.- wyciągnął z kieszeni batonik- Proszę.
-Ja nie chcę. Ola- szturchnęła dziewczyna.
Powiedziała coś nierozumianego. Zobaczywszy Emila, zamarła.
-A..
-Cicho- fuknęłam- On nam pomoże uciec. Emilu daj jej batona. Powinna mieć siłę- otworzył folie i podał jej czekoladę. Zjadła go łapczywie..
-Dziękuje e.. Emilu- przytaknął.
-Emilu masz samochód?- przytaknął- Kojarzysz Gabriela Borowskiego albo Wojtka Kędziawego?
-Borowskiego nie ale Wojtka znam.
-Wojtek jest bratem Oli. Musisz jakoś go powiadomić, że jest jego siostra tutaj. Pomogą nam w ucieczkę. Rozumiesz? Później pogadamy przynieść coś dziewczynom. Nie jadły od wczoraj i jak możesz to wodę- przytaknął, po czym zniknął.
Spróbowałam znaleźć lepsza pozycje. Z marnym skutkiem. Spomiędzy spodniczką i bluzeczką miałam odsłonięty brzuch oraz plecy. Zimne ścianki straszne dawały w kość. Dziewczyny dalej sobie smacznie spały oparte o siebie.
Każda pragnęła nigdy się obudzić. Też bym chciała lecz nie mogę. Tyle rzeczy mnie tutaj zatrzymuje: Gabriel, mama, tata, Katrina, Sabina, Róża. Jeszcze wiele innych osób.
Do pomieszczenia wszedł Emil z wielką torbą. Na jego widok się uśmiechnęłam. W kieszeni wystawał mu klucz.
-Przepraszam ale tylko tyle udało mi się wynieść tak aby wuj się nie skapnął.
Położył torbę na ziemi. Zaczął macać po ścianie. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Usłyszałam "pstryk" i lampa, która wydawała się zepsuta. Oślepiła nas blaskiem zgniłej zieleni.
-Dziewczyny wstawiać!- syknęłam.
Parę dziewczyn ziewnęło. Na widok Emila zareagowały tak samo jak Ola.
-Spokojnie on nam pomaga- powiedziałam.
Wszystkie dziewczyny przytaknęły. Chłopak zaczął dzielić różne produkty spożywcze.
-Jak mam to zjeść gdy mam związane ręce?- walnął się w czoło.
-Zapomniałem- wyciągnął z kieszeni klucze.
Jednym kluczem dał wolność 15 dziewczynom.  W milczeniu zaczęły zajadać. W podziękowaniu dziękowały.
-Jak my uciekniemy?- spytała Roksana.
-Wszystko opowie wam Elena. Ja zaraz będę musiał iść. Bo wuj już wraca. Klucz zostaje u was. Jak tylko zjecie do załóżcie je znowu. Jest taki pasek aby je poluzować. Mam nadzieje, że sobie dacie radę.- Skierował się do wyjścia
-Damy. Emil...?- zatrzymał się przy klamce- Dziękuje- przytaknął i wyszedł.
Dziewczyny zjadły i zbędne papierki ukryły w dziurach w ścianie.  Na górze panowała dziwna cisza.
-Emil do mnie!- usłyszałam potężny męski głos.

Zamarłam. To nie wróżyło nic dobrego…   
==========================================
                    PRZEPRASZAM ZA KRÓTKI.
                                     BRAK WENY.
                       LENISTWO.
                                              BRAK CHĘCI.
                      WYBACZCIE :C   

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 42/ Elena i Wojtek

 Gwałtownie się obróciłam. Znowu nic. To chyba moja wyobraźnia.  Jakby coś było to Gabriel to by usłyszał stał nie daleko mnie. Prawda? Poczułam ostry ból z tyłu głowy…
===============================================================
*Oczami  Eleny*
 Pulsujący ból nie dawałam mi spokoju. Siedziałam w jakiś pomieszczeniu. Nie byłam sama. Ze mną było jeszcze 10 dziewczyn. Były o wiele lepszym stanie ode mnie.  Nie wiem ile tu już jestem. Próbowałam zasnąć lecz nie mogłam. Byłam głodna, zmęczona i przestraszona. Ledwo się poruszałam. 
Każda z nas miała zakute ręce i nogi.  Parę osób płakało. Ich płacz doprowadzał mnie do szału.   Trzy razy dziennie dostawałyśmy jakieś jedzenie. Porcje dla na 5 osób. Podzieliśmy się, że rano 5 osób je tą porcje. Popołudniu kolejne pięć. Wieczorem "dzielimy" porcje na wszystkich.  Trudno jest się podzielić zwłaszcza , że mamy zakute ręce.  Z tego co się dowiedziałam jestem  najstarsza. Najmłodsza dziewczyna ma zaledwie 14 lat. Strasznie przypomina mi Róże. Zrobiłam by wszystko aby dowiedzieć się gdzie ona jest. Co myśli Gabriel… Na pewno myśli, że go zostawiłam. Zamrugałam parę razy. 
Nie chcę aby dziewczyny widziały moje łzy. Wystarczy nam płaczu. Nie wiem ile tu już jestem. Dzień, może dwa? Albo miesiąc? Wiem jedno. Jeśli nie zadziałamy wspólnie nigdy stąd nie wyjdziemy! Młoda chyba miała na imię Ola? Nie wiem.
-Ola?- podniosła  głowę, pochlipywała lekko.- Wiesz dlaczego tutaj się dostałaś?
Przekręciła głową. 
Westchnęłam. Kajdajnki wżynały się w skórę. Próbowałam nie myśleć o bóle lecz to nie było takie proste.
-Mój brat wszedł w czarne interesy. Może dlatego?- wzruszyła ramionami.
Jeśli wszedł te interesy to powinien wiedzieć, że jego siostra cierpi. Może coś robi? Może ją szuka? Jest jakaś nadzieja. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
-Oluś nie płacz. To w niczym nam nie pomoże- powiedziała Sara.
Dziewczyna o niebieskich włosach i oczach.  Dziewczyna (o dziwo) przestała płakać. Spojrzałam na nią  z troską. Jeśli tylko byłaby okazja to by jako pierwszą puściała na wolność.
-Jak miał twój brat na imię?- spytała Weronika.
-Wojtek- dziewczyny zesztywniały.
Każda patrzyła na nią z przerażeniem. Wszystkie go znały. Nawet ja. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mnie po plecach. Wzięłam głęboki oddech.
-Dziewczyny musicie mi powiedzieć. Skąd znacie Wojtka.- przytaknęły.
-To może ja zacznę- powiedziała dziewczyna o ciemnej karnacji- Byłam na imprezie z koleżanką Emilką. To była moja pierwsza impreza odkąd…
Próbowałam słuchać lecz robiło mi się coraz ciemnej prze oczami.  Usłyszałam okrzyk zdumienia  dziewczyn..

*OCZAMI WOJTKA*
Bania na wala od samego rana. Trzeba było nie iść na imprę.    Matka zaraz wejdzie i będzie narzekać. Odkąd ojciec się wyprowadził to zła jest jak osa. Pff.. Wielka mi pani domu. To ja zarabiam na życie. To ja nie śpię czasem po nocach aby miała co do garka włożyć. Jedynie moja młodsza siostra Oluś jest normalna . Przy niej można nawet skoczyć z dachu.  Nie pozwalam jej matce aby jej dotknęła. Jak tylko skończę 18 wyprowadzamy się z domu. Jeśli domem można to nazwać. Cały czas krzyki, płacze i zwalani winy.
Przetarłem dłonią twarz. Pulsujący ból nie dawał mi spokojnie myślenia. Poszedłem do łazienki. Nie obyło się o uderzaniu o różne przedmioty. Wykąpałem się. Zimna woda dawała mocnego kopa. Ubrałem pierwsze lepsze ubrania. Nie miałem dzisiaj ochoty na  wychodzenie.  Ruszyłem do kuchni. Matka w salonie popijała piwo. 
Jak zwykle. Bałagan w kuchni. Przewróciłem oczami. Wziąłem tabletkę i zabrałem się do roboty. Po godzinie mogłem zabrać się za śniadanie. Spojrzałem na zegarek siostra powinna zaraz przyjść. Za bardzo nie lubi wychodzić  z pokoju. Jest to jedyne pomieszczenie gdzie czuje się bezpiecznie. Wiele dni pracowałem aby miała wymarzony pokój. Niezłe lanie dostałem później. Własnej matki nie uderzę, nawet się nie broniłem. Już nie pamiętam czym dostałem.  Ale jakie blizny mi zrobiła to lekarz by się przestraszył.  Dokończyłem nędzną kanapkę. Znowu trzeba zrobić zakupy. Nie ma komu. Siostrę wysłać? 
Nigdy w życiu.  Jest na to za delikatna. Usłyszałem chrapanie matki. Wrzuciłem szklankę do zlewu. Zastałem ją  leżącą na podłodze. Piwo wypadło jej z ręki. Przykryłem ją kocem, który powinien leżeć w kontenerze. Wrzuciłem puszkę do kosza. Spojrzałem znów na zegarek. Zmarszczyłem brwi. Dzisiaj znowu nie chciała wychodzić. Westchnąłem. Jeszcze nie całe dwa tygodnie i stąd znikniemy. Na zawsze. Wróciłem do kuchni. 
Zrobiłem jej śniadanie, najlepsze jakie mogłem zrobić. Poczłapałem na górę. Nie starałem się być cichy, miałem gdzieś jęki matki z dołu. Zapukałem do jej drzwi. Cisza. Dziwne zawsze otwierała. Wzruszyłem ramionami.
-Śniadanie masz pod drzwiami. Smacznego- mruknąłem.
Z dołu dobiegało energetyczne pukanie.
-Kto znowu?- mruknąłem.
Gdy znalazłem się na dole, pukanie ucichło. Otworzyłem drzwi. Nikogo nie zastałem. Tylko kartkę.
NIE DRZWON NA POLICJE. JEŚLI CHCESZ ABY ONA JESZCZE ZYŁA.. CZEKAJ NA KOLEJNE INSTRUKCJE. JEŚLI ICH NIE WYPEŁNICH BĘDZIE CIERPIAŁA.
                                                                                                  K.