"-Chodźmy do mojego biura. Janku pacanku
krzesła dostaw dzisiaj będą urodziny.-przytaknął.
Machnął ręka aby za nim poszła…"
Siedziałam na fotelu czekając na werdykt. Cisza dobija mnie psychicznie. Jeśli
nie dostanę tej pracy to skąd zdobędę kasę? Oczywiście musiałam wszystko
załatwiać na ostatnią chwilę! Ale ze mnie… Nie będę kończyć. Dobrze, że mamy
cztery tygodnie przerwy plus do tego dwa tygodnie ferii, które nam tak wypadły
obok siebie. Zarobię sobie (jeśli będę tutaj pracowała) kasę na wakacje. Od
zawsze marzyłam o pojechaniu do Grecji.
A rodziców nigdy nie poprosiłam o
pożyczenie dużej sumy pieniędzy. Ledwo proszę o 20 zł a co dopiero o 2 tyś.
Jarosław patrzył we mnie w milczeniu. Trochę się skrępowałam. Eleno ty idiotko!
Jak dostaniesz tą pracę do będziesz z pacanem pracowała. Kurde! A przecież
kazano mi go unikać. Mówiła mi to Em.. zapomniałam imię. Alicja? Afrodyta..?
Kurcze pieczone nie pamiętam. Nie ważne.
-Masz tą prace- uśmiechnął się
Zapiszczałam. Szczęśliwa o mało nie
spadłam z krzesła.
-Dziękuje!- podał mi kawałek papieru.
-Twoja umowa obowiązuje cały miesiąc. Za jeden dzień będziesz miała płacone
100 zł. Wolne masz w niedziele i poniedziałek. Reszta dni pracujesz. Od godziny
18.00 do 1.00 w nocy. Jeśli będziesz musiała się zwolnic musisz mi powiedzieć
dzień wcześniej. W dni wolne odrabiasz stracone godziny, zrozumiano?-
przytaknęłam- Podpisz tu.
Pokazał mi (gruby) palcem, gdzie mam
podpisać. Machnęłam rzetelny podpis.
Puścił do mnie oczko i zaprowadził do wyjścia. Prace zaczynam od jutra.
Przed wyjściem dał mi torbę z ubraniami jakie będę nosić. Na kamieniej drodze
czekał samochód a w nim mój chłopak. Tam mogę go nazywać prawda? Wsiadłam na
miejsce pasażera. Torbę i torebkę położyłam pod nogi. Zapięłam pasy. Gabriel
obserwował każdy mój ruch. Czemu on mnie tak peszy…?
-Czemu się rozłączyłeś?- spytałam.
Wyłączył silnik. Całą uwagę skupił na moją osobę. Policzki zabarwili się mi
na czerwony.
-Bo po myślałem, że wolisz ze mną pogadać na żywo niż przez telefon-
przewróciłam oczami- Na swoją obronę mam dla ciebie prezent, spójrz na tyły
samochodu. Lepiej odepnij pasy jak chcesz dostać niespodziankę.
Przewróciłam oczami, odpięłam pasy. Przekręciłam
się w przeciwną stronę szyby.
-Nie mogę po prostu wysiąść?- przekręcił głową.
Zamknął kluczykiem wszystkie drzwi w samochodzie. Zaje fajnie! Zostałam
zamknięta z psychopatą! Górną część
przeniosłam na tylnie siedzenie. Miałam trochę wypięty tyłek. Gabriel włożył mi
rękę pod koszulę.
-Ej. Ja chcę przejść.- wzruszył ramionami, nie przerywając swoje zadania.
Prychnęłam. Szybko znalazłam się na jego kolanach. Prezent może
poczekać. Głaskał mnie po plecach. Jęknęłam
z rozkoszy. Położyłam mu ręce na szyje. Błyskawicznie odnalazł moje usta. Na
początku całowaliśmy się spokojnie, później żądzą wzięła w górę. Ściągnął ze mnie kurtkę, którą
rzucił na tylnie siedzenie. Lekko go odepchnęłam aby
na niego spojrzeć. W jego oczach tańczyły iskierki. Uśmiechnęłam się. Takiego uśmiechniętego
mogłabym widzieć do końca życia. Znów pragnęłam go pocałować ale on mnie
przytulił. Przylgnęłam do niego całym ciałem.
-Kocham cie- wyszeptał- Kocham cię w kapeluszu i w berecie. W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie. W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach. I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona. I gdy jajko roztłukujesz ładnie -nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie. W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku. I na końcu ulicy. I na początku. I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz. W niebezpieczeństwie. I na karuzeli. W morzu. W górach. W kaloszach. I boso. Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą. I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
To najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałam. Łzy zaczęły mi spływać. Pocałował mnie w dwa policzki. Już miałam też powiedzieć te dwa magiczne słowa, gdy ktoś zapukał do Gabriela samochodu. Uciekłam na siedzenie obok. Nie widziałam kto, bo auto ma ciemnie szyby.
Mogłam jedynie dostrzec posturę. Wytarłam mokrą twarz, przeczesałam włosy palcami. Gabriel spuścił szybkę na dół. Jego twarz wykazywała nie chęć.
-Eleno, kochana zapomniałaś telefonu. Miałem do ciebie przyjechać do domu aby ci go oddać ale widać, że zostałam więc ci oddaje.- podał mi telefon, "przypadkowo" musnął mnie ramieniu.
Mój chłopak zacisnął ręce. Może wyglądał na Spokojne ale jego oczy są jak księga. Wściekłość i smutek wykazywały. Nie mogłam tego znieść.
-Dzięki Janku Pacanku. Może sobie już spinkalać!- pomachałam mu i wcisnęłam guzik aby szybę poszła w górę. Zdziwił się. Ja też.
Położyłam dłoń Gabrielowi na ramieniu, nawet nie zareagował. Wyłączył się. Ręką skierowałam mu głowę w moją stronę. Puste spojrzenie. Zero uczuć. Patrzył w przestrzeń. Nie zauważał mnie. Kurde. Zaczęłam panikować. Nie wiedziałam co zrobić. Nagle się całujemy, mówi mi najważniejsze słowa i pojawia się Jan. Co wszystko psuje. Mam pomysł.
-Gabriel… Gabriel- wyszeptałam- Ja cię kocham.
Zamrugał parę razy. Ej ludu książę się obudził. Spojrzał na mnie bez wyrazu. Bez słowa zapiął pasy i ruszył. Poszłam za jego przykładem. W ciszy dojechaliśmy do mojego domu. Gdzie ujrzałam…
Super rozdział mordko :)
OdpowiedzUsuńSuper pisz kolejny! <3
OdpowiedzUsuńA może tak dzisaij rozdział...? :)
OdpowiedzUsuńGenialny! Pisz, pisz, pisz! <3
OdpowiedzUsuńBtw. nowy wygląd jest mega!
3maj się!♥
Czekam na nexy next next
OdpowiedzUsuń