poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 33/Elena


DZIĘKUJE SERDECZNIE ZA TYLE WYŚWIETLEŃ.
TO TYLE. MIŁEGO CZYTANIA.

88888888888888888888888888888888888888
"Zamrugał parę razy. Ej ludu książę się obudził. Spojrzał na mnie bez wyrazu. Bez słowa zapiął pasy i ruszył. Poszłam za jego przykładem. W ciszy dojechaliśmy do mojego domu. Gdzie ujrzałam…"
 
Rodziców, którzy wrzeszczeli na siebie. Mama cała we w łzach. 
Tata ze złości robi się jak burak.
 Kłócili się przed domem. Eryk trzymał walizkę, którą włożył do samochodu. Colette próbowała go zatrzymać. 
Zamurowało mnie. Nigdy nie widziałam mamy i taty w takiej sytuacji. 
Otworzyłam okno. Nie mieli pojęcia o mojej obecności.
-Musisz jej wreszcie powiedzieć! Nie jest taka malutka na jaką ci się zdaje.
 Krzywdzisz ją, nie wiedzą-zamknął klapę, ruszył w stronę kierownicy.
-Ale Eryku. Ona nie jest gotowa- zaszlochała mama.
Serce  mi ściskało w piersi widząc tą sytuacje.
 Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Na plecach poczułam dłoń, Gabriela. Kompletnie zapomniałam o jego obecności.
-Colette to ty jesteś nie gotowa. Dopóki jej nie powiesz prawdy, będę siedział u matki- zamknął drzwiczki i ruszył.
Mama stała przez moment w miejscu potem wbiegła do domu. 
W oknie mojego pokoju zobaczyłam Liliana. Nie tylko ona widziała te
 zajście. No pięknie. 
Ona jest tylko małą dziewczynką. 
Najgorsze jest to, że w takich okoliczności została zabrana. 
Kłótnia obojga partnerów. Westchnęłam. Nie mogę siedzieć tu cały czas. 
Wzięłam pakunki do ręki. 
Gabriel objął mnie w tali i szepnął:
-Nie musisz tam iść. Zawsze możesz jesteś u mnie mile widziana. Pamiętaj o tym.- wolną ręką przeczesałam grzywkę.
-Wiem. Muszę tam iść. Rodzice skrywali przede mną  pewną  tajemnice. 
Pragnę prawdy.
-Dobrze. Jak coś by się stało. To dzwoń. Nawet w nocy- pocałował 
mnie w usta.
Pożegnałam się z nim i ruszyłam do domu. 
Przed drzwiami wzięłam kilka głębokich oddechów. 
Bokiem otworzyłam drzwi, które nie zostały zamknięte. Spokojnie Eleno. 
-Już jestem!- krzyknęłam.
Nie dostałam odpowiedzi. Wzruszyłam ramionami. 
Mama potrzebowała chwilę spokoju. Rozumiem ją. 
Cichutko jak myszka ruszyłam do pokoju.
 Sprawdziłam czy u siostry nie wydobywają się niepokojące dźwięki. Cisza. Uf.. Kamień spadł mi z serca. 
Rzuciłam torby na łóżko. Zabrałam klamoty do łazienki. Musiałam ochłonąć.  Tylko prysznic może to zrobić. 
Po wykąpaniu, ubrałam dresy i przetartą koszulkę.
 Włosy ściągnęłam luźny kucyk. Dzisiejszą odzież poskładałam i położyłam na biurko. Torby, które rzuciłam na łóżko przeniosłam na podłogę.
 Pościel aż się prosiła aby ktoś się na niej położył.
 Skoczyłam na łóżko, twarzą na kołdrę. Nie chciało mi się nic robić. 
Zwłaszcza wstawać. Do pokoju ktoś zapukał.
 Myślałam, że to mama ale to Róża.
-Eleno nie obrazisz się jak Lergi i Mergi będą ze mną spały?
-Nie. Nie ma problemu. Uważaj na Lergi, ona lubi sobie zajmować 
dużo miejsca- zachichotała.
-Dziękować- zamknęła drzwi.
Słyszałam jej kroki w korytarzu. Odbijały się echem. 
Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. 
Fajnie mieć siostrę. Teraz ten dom wydaje się pełny. 
Jak kto zabrzmiało. Przewróciłam się na plecy. Zrobiłam tak zwanego pajacyka. Oczy zaczęły mi się kleić. Puk, puk. Ja wale !
 Nie można sobie nawet pospać!
-Proszę- mruknęłam.
Do pokoju weszła mama. Nie poznałam jej. 
Rozczochrane włosy, rozmazany makijaż. Podpuchnięte oczy.
 Przeraziłam się. Nigdy takiej mamy nie widziałam.  Choćby przy śniadaniu. Zawsze elegancka, ułożona, a tu? Strach jest patrzeć. Usiadłam prosto. 
-Mogę?- przytaknęłam.
Umościła się koło mnie. Ręce jej drżały. Oczy wykazywały strach.
 Przemknęłam ślinę. To co mi powie nie będzie za dobre. Kobieca intuicja.
-To co ci powiem, może być dla ciebie przerażające. Miałam ci to powiedzieć dawno ale nie miałam odwagi. Musisz mi wybaczyć. Eryk wiele razy prosił mnie abym ci to powiedziała. Lecz odmawiałam. Dzisiaj się miarka przebrała. Nie wiem od czego zacząć.. -przetarła ręką pojedynczą łzę.
-Może od początku?- spytałam, nabrała powietrza.
-Wiesz dobrze jak poznałam Eryka. Wszystko dobrze się układało. 
Mieliśmy w planach dziecko. Mieliśmy nawet wybrane imię. Eryk i ja 
marzyliśmy o dziewczynce…
-Jak kto marzyliście…?- rozszerzyłam oczy.
Nic z tego nie rozumiałam! 
-Bo ty jesteś adoptowana- mruknęła najciszej jak można.
Chyba dostałam jakiegoś paraliżu. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Co..?! Jak ?! Kiedy?! Ja jestem adaptowana. 
Patrzyłam na nią w otwartą buzią.
-Ale jak…?!- krzyknęłam.
-Proszę wysłuchaj- wstałam gwałtownie.
-Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?!- złapałam się za włosy.
Gniew buzował się we mnie. Miałam ochotę wyskoczyć z okna. 
Tyle lat w kłamstwie. Nie wierze.
-Bałam się, że obrazisz się na mnie i przestaniesz mnie kochać. 
Bo nie jestem twoją prawdziwą matką- na te słowa, cała złość minęła, 
mrugnięciem okiem. Usiadłam koło niej. Wzięłam ją za ręce. 
Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Nie mogłabym tego zrobić. Może jestem na adoptowana ale ty będziesz dla mnie prawdziwą matką. Tylko ty. Opowiedz mi jak miałam wcześniej na imię. Proszę, bez żadnego kłamstwa.- przytaknęłam
-Nazywałaś Lena Wiltik. Twoja mama wychowywała się samotnie. 
Nigdy nie wie kim jest twój ojciec. Zmarła podczas wybuchu pożaru.
 Udało jej cie uratować. Ostanie jej słowa to były " Dbajcie, zróbcie czego ja już nie zrobię". Parę minut później umarła. Mieszkaliśmy obok niej. 
Byliśmy koleżankami. Władzę pozwolili nam abyśmy mogli sprawować 
twojego rodzica. Zmieniliśmy ci imię na Elena. 
Oczywiście na drugie masz Lena. Tylko ci tego nie mówiliśmy. Na pewno  zastanawiasz się dlaczego nie mam swoich dzieci.
 Bo w dniu piątej randki z Erykiem, potrącił mnie samochód. 
Niestety uszkodziło to moje narządy płodne.
 Dla tego nie mogę zajść w ciąże. Wiem mówię trochę bez składu. 
Spróbuje ci to jakoś wytłumaczyć. Zamieszkałam w Warszawie. 
Tam poznałam Alicje i Eryka.
 W Warszawie zaczęłam się spotykać z twoim ojciec.
 Alicja musiała wyjechać z powodów rodziców. Parę dni później stał się mój wypadek. 
Leżała długo w szpitalu. Do mojego pokoju wprowadziła się twoja mama nazywała się Marina. 
 Polubiłyśmy się. Wtedy była pierwszym miesiącu ciąży.
 Po dwóch tygodniach wyszła. 
Eryk odwiedzał mnie  codziennie tak jak mama. Po miesiącu wyszłam. Eryk zdawałam sobie z sprawy z mojej bezpłodności.  
Nie miałam kontaktu z Mariną. Po paru miesiącach postanowiliśmy zamieszkać razem. Skończyłam już 18 lat, więc nie było problemu. 
 Los chyba specjalnie kazał nam zamieszkać koło twojej mamy. Urodziła już dziecko, znaczy ciebie. W sumie wszystko toczyło się normalnie. Kończyłaś roczek. Wtedy wybuchł pożar. Nas nie było w domu. 
 Mieszkaliśmy na drugim piętrze. Ktoś z poprzedniego bloku zadzwonił po straż. Nie  mam pojęcia co się działo tam. Wiem tylko, że mama wyszła 
półżywa trzymając niemowlę w ręce. Nikt nie wiem skąd wziął się ten pożar. Jak było po wszystkim. Otworzyłaś oczy. Zerkałaś na każdego, 
trzymana byłaś przez pan Thomsona. Gdy nas zobaczyłaś od razu swojego rączki do nasz kierowałaś.  Policjant zobaczywszy tą sytuacje poprosił nas abyśmy zaopiekowaliśmy się tobą. Zgodziliśmy się bez problemu. 
Mama Eryka i moja pomagały nam. Wszyscy przeprowadziliśmy się do Koszalina.  Matki do jednego mieszkania my do drugiego. 
Potrzebowaliśmy prywatności. Skończyłam naukę w Koszalinie. Jak miałaś pięć lat umarła mama Eryka rok później moja.
 Oto historia na, którą przygotowałam się wiele razy. Eleno powiedz coś. -
przytaknęłam 
-Mamo ja chcę spać.- westchnęła z ulgi.
-Dobranoc skarbie-pocałowała mnie w czoło.
-Dobranoc mamo.
Uśmiechnięta wyszła z pokoju. Nie wiem jak powinnam się w tej sytuacji.
 Być szczęśliwa z powodu nie siedzenia w domu dziecka. 
Czy zła za okłamani? To za dużo jak na mnie. Przykryłam się kocem.
 Nie miałam siły,
 choćby nawet na przebranie się w pidżamę. Jutro wyczerpujący dzień…
============================
Serdecznie chcę przeprosić za te przecięte wyrazy. Coś mi szwankuje. 
Musiałam  robić dużo przeniesień chodzi mi o wciskanie "Enter".
Mam nadzieje, że teraz wam lepiej się czyta.  :)
 


7 komentarzy: