Zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę.
-Chodź pokaże ci szkole..
================================
Szkoła w
Krakowie była największą uczelnią z całego miasta. Nowoczesne wyposażenie
biło się ze starym wyglądem.
Dużo osób
zaczepiało nas na korytarzu . Najczęściej to byli chłopcy. Katrina
nie zwracała na to uwagi, jakby to była rzecz na porządku dziennym.
Ja oczywiście za każdy komplement strzelałam buraka.
Odkąd jestem
w szkole nie widziałam Gabriela. W sumie to dobrze a z drugiej strony..
-Elena jak
ci się podoba szkoła..?- akurat szliśmy koło drzwi z tabliczką
"biblioteka".
-Katrina
poczekaj na chwilę na mnie ok?
-Dobra.- wyciągnęła
z torebki lusterko i zaczęła się nim przeglądać.
Otworzyłam
drzwi do biblioteki. Zaatakowała mnie woń papieru i tuszu. Szybkim krokiem
doszłam do blatu, gdzie akurat stała kobieta. Czytała akurat "Mały
książę".
Z tą
książka mam wiele wspomnień.
Była to moja
pierwsza książka, którą przeczytałam. Pamiętam jak ją dostałam, miałam wtedy
siedem lat. Cieszyłam się jak głupia. Dziecko w moim wieku powinno
cieszyć się z zabawek. Wtedy były popularne lalki barbie. Barbie super
bohaterka albo barbie ratowniczka.
Moja kuzynka
Amelia (która ma już 16 lat) za każdym razem jak do
mnie przyjeżdżała to chwaliła się swoją zdobyczą. To mnie bardzo
irytowało. Teraz wszystkiemu zaprzecza. Ona wcale tego nie robiła. (-,-).
Ja i tak wiem swoje!
-Przepraszam,
chciałabym założyć kartę- odłożyła książkę na bok.
-Dobrze,
proszę tutaj wypełnić- pokazała w swoim spiczastym paznokciem.
Zerknęłam na
jej czerwone, spiczaste paznokcie przyszła mi na myśl jedna dziewczyna z
Igrzysk Śmierci, która wypiłowała sobie zęby w kształcicie kłów. Tak
jak mają wampiry. Nie powiem, że nie idealnie by jej to pasowało.
Po chwili
oddałam jej świstek papieru. Luknęła czy wszystko jest napisane.
-Po lewej stronie
masz książki o fantastyce a po prawej lektury. Znajdź sobie coś.
Bez słowa
ruszyłam w stronę fantastyki. Pierwsza księga jaka rzuciła mi się to był
"Harry Potter Kamień Filozoficzny". Bez zastanowienia wzięłam
dwie pierwsze części tej serii.
Lubiłam
Harrego Pottera idealnie obrazował bycie adoptowanym. Bycie drugim dzieckiem
nie jest fajne. Uwierzcie mi. Nie miałam takiej sytuacji, ale moja dawna
przyjaciółka z czasów gimnazjum, zawsze była drugim dzieckiem. Jej młodsza
siostra Edyta (chyba Edyta nie jestem pewna) dostawała wszystko co pragnęła. Od
nowych ubrań do jak najnowszych telefonów. A Sabrina? Ledwo bidulka dostawała
kasę na nowe buty. Wyobrażacie sobie noszenie tych samych butów ponad dwa
lata?! Zwłaszcza, że były dziurawe. Najgorzej było jej zimą, zniszczone buty
źle sprawdzają się na porę zimową. A pupilek rodziców dostawał buciki,
choćby co tydzień. Głupi rozpieszczony dzieciak. Dopiero ja Sabrina
uciekła z domu na trzy dni, tępi rodzice przejrzali na oczy.
Wróciłam do
pani, która piłowała sobie teraz paznokcie. Podałam jej dwa tomy.
Zabrałam z nich kartę. Z "kultury" podziękowała. Zabrałam z
blatu rzeczy. Bez zastanowienia ruszyłam do drzwi. Po drodze włożyłam do
plecaka co zdobyłam. Na korytarzu czekała na mnie zniecierpliwiona (jak
zawsze) Katrina.
-Co tam
długo? Nieważne chodź zaraz będzie dzwonek.
-Co ci się
śpieszy? Byłam tam tylko nie całe 5 minut.
-Ta.. tylko
5 minut. Wiesz co ja mogłam robić przez te 5 minut? Mogłabym zauroczyć
pierwszego lepszego chłopaka i umówić się z nim na randkę.
-Wesz co
Katrina? Lepiej sama pójdę obejrzeć szkołę. Bo twoje towarzystwo mnie
nudzi- rzuciła mi tylko "siema" i poszła stronę co przed chwilą
byłyśmy.
-Idiotka-
mruknęłam. Jezu jak ona mnie denerwuje, wielka królewna od siedmiu boleści.
Stałam przez
parę kilka chwil, nie wiedziałam co zrobić, więc podeszłam do pierwszego
lepszego chłopaka, który był najbliżej.
-Przepraszam-
stuknęłam chłopaka w bark.
Odwrócił
się. Ten chłopak to był Jan. Chłopak, który udawał ze mną z przyjaźń. Cholera!
Jan na mój
widok rozszerzył oczy. Pomyślał (na pewno) o tym samym.
-Elena?-
przytaknęłam, pociągnął mnie na bok-Wiesz, że w tej szkole chodzi Gabriel?
-Wiem co
teraz zrobimy?- przeczesał włosy ręką.
-Hmm... Może
zrobimy tak aby on zobaczył naszą kłótnie. Niech pomyśli, że zerwaliśmy ze
sobą. Jak myślisz może być?- przytaknęłam.-Ok. Co masz teraz?
-Polski. A
ty?- zobaczył blask w jego oczach.
-Cóż... Czy
ty Eleno Heronald pozwolisz się odprowadzić do klasy, na język polski?-
zrobiłam ukłon jak przystało na damę. Na mój gest zarechotał.
Z Jana jest
nawet fajny gość. Szkoda, że go nie poznałam o wiele wcześniej!
Podał mi
ramię (jak w tańcu poloneza) z wielkim bananem na twarzy wzięłam
jego zaproszenie, ruszyliśmy w stronę klasy.
Parę osób
rzucało nam zaciekawione spojrzenia. Chciałam każdemu kto na nas
lukał powiedzieć "Co się patrzysz matole?". Ale
w ostatniej chwili się powstrzymywałam. Nie miałam ochoty na
dzień dobry dostać wrogów. Zwłaszcza, że każda osoba wygląda jakby posiadała
ojca lub matkę kosiarza. Tak, wiem moja psychika jest do nie ogarnięcia.
Wcześniej tak nie myślałam a teraz? Myślę o każdym jak najgorzej. Na przykład
na brunetka co łasi do chłopaka, który nosi rurki. Rurki serio?! Bez komentarza.
Jan otworzył
drzwi do klasy. A tam ujrzałam...
===================================================Przepraszam za krótki rozdział, ostatnio źle się czuje i gardło mnie boli -,-
Więc nie myślę RACJONALNIE xd
Jeszcze raz przepraszam :(
CZEKAM NA NEXT :d
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział :S
OdpowiedzUsuńCzkam ^^
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny :D
OdpowiedzUsuń^^ kiedy następny? :d
OdpowiedzUsuń