niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 14 1/2

-Aha- wzmianka o Gabi sprawiło moje serce w galop. 
Zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę.
-Chodź pokaże ci szkole..
================================
Szkoła w Krakowie była największą uczelnią z całego miasta. Nowoczesne wyposażenie biło się ze starym  wyglądem. 
Dużo osób zaczepiało nas na korytarzu . Najczęściej to byli chłopcy.  Katrina nie zwracała na to uwagi, jakby to była rzecz na porządku dziennym. Ja oczywiście za każdy komplement strzelałam buraka.  
Odkąd jestem w szkole nie widziałam Gabriela. W sumie to dobrze a z drugiej strony..
-Elena jak ci się podoba szkoła..?- akurat szliśmy koło drzwi z tabliczką "biblioteka".
-Katrina poczekaj na chwilę na mnie ok?
-Dobra.- wyciągnęła z torebki lusterko i zaczęła się nim przeglądać. 
Otworzyłam drzwi do biblioteki. Zaatakowała mnie woń papieru i tuszu. Szybkim krokiem doszłam do blatu, gdzie akurat stała kobieta. Czytała akurat "Mały książę".
 Z tą książka mam wiele wspomnień.  
Była to moja pierwsza książka, którą przeczytałam. Pamiętam jak ją dostałam, miałam wtedy siedem lat.  Cieszyłam się jak głupia.  Dziecko w moim wieku powinno cieszyć się z zabawek. Wtedy były popularne lalki barbie. Barbie super bohaterka albo barbie  ratowniczka.  
Moja kuzynka Amelia (która ma już 16 lat) za każdym razem jak do mnie przyjeżdżała to chwaliła się swoją zdobyczą. To mnie bardzo irytowało. Teraz  wszystkiemu zaprzecza. Ona wcale tego nie robiła. (-,-). Ja i tak wiem swoje!
-Przepraszam, chciałabym założyć kartę- odłożyła książkę na bok. 
-Dobrze, proszę tutaj wypełnić- pokazała w swoim spiczastym paznokciem.
Zerknęłam na jej czerwone, spiczaste paznokcie przyszła mi na myśl jedna dziewczyna z Igrzysk Śmierci, która wypiłowała sobie zęby w kształcicie kłów. Tak jak mają wampiry. Nie powiem, że nie idealnie by jej to pasowało.   
Po chwili oddałam jej świstek papieru. Luknęła czy wszystko jest napisane.
-Po lewej stronie masz książki o fantastyce a po prawej lektury. Znajdź sobie coś.
Bez słowa ruszyłam w stronę fantastyki. Pierwsza księga jaka rzuciła mi się to był "Harry Potter Kamień Filozoficzny". Bez zastanowienia wzięłam dwie pierwsze części tej serii.

Lubiłam Harrego Pottera idealnie obrazował bycie adoptowanym. Bycie drugim dzieckiem nie jest fajne. Uwierzcie mi. Nie miałam takiej sytuacji, ale moja dawna przyjaciółka z czasów gimnazjum, zawsze była drugim dzieckiem. Jej młodsza siostra Edyta (chyba Edyta nie jestem pewna) dostawała wszystko co pragnęła. Od nowych ubrań do jak najnowszych telefonów. A Sabrina? Ledwo bidulka dostawała kasę na nowe buty. Wyobrażacie sobie noszenie tych samych butów ponad dwa lata?! Zwłaszcza, że były dziurawe. Najgorzej było jej zimą, zniszczone buty źle sprawdzają się na porę zimową.  A pupilek rodziców dostawał buciki, choćby co tydzień. Głupi rozpieszczony dzieciak.  Dopiero ja Sabrina uciekła z domu na trzy dni, tępi rodzice przejrzali na oczy.      
Wróciłam do pani, która piłowała sobie teraz paznokcie. Podałam jej dwa tomy.  Zabrałam z nich kartę. Z "kultury" podziękowała. Zabrałam z blatu rzeczy. Bez zastanowienia ruszyłam do drzwi. Po drodze włożyłam do plecaka co zdobyłam. Na korytarzu czekała na mnie zniecierpliwiona (jak zawsze) Katrina.
-Co tam długo? Nieważne chodź zaraz będzie dzwonek.
-Co ci się śpieszy? Byłam tam tylko nie całe 5 minut. 
-Ta.. tylko 5 minut. Wiesz co ja mogłam robić przez te 5 minut? Mogłabym zauroczyć pierwszego lepszego chłopaka i umówić się z nim na randkę.
-Wesz co Katrina? Lepiej sama pójdę obejrzeć szkołę. Bo twoje towarzystwo mnie nudzi- rzuciła mi tylko "siema" i poszła stronę co przed chwilą byłyśmy.
-Idiotka- mruknęłam. Jezu jak ona mnie denerwuje, wielka królewna od siedmiu boleści.
Stałam przez parę kilka chwil, nie wiedziałam co zrobić, więc podeszłam do pierwszego lepszego chłopaka, który był najbliżej.   
-Przepraszam- stuknęłam chłopaka w bark. 
Odwrócił się. Ten chłopak to był Jan. Chłopak, który udawał ze mną z przyjaźń. Cholera!
Jan na mój widok rozszerzył oczy. Pomyślał (na pewno) o tym samym.
-Elena?- przytaknęłam, pociągnął mnie na bok-Wiesz, że w tej szkole chodzi Gabriel?
-Wiem co teraz zrobimy?- przeczesał włosy ręką.
-Hmm... Może zrobimy tak aby on zobaczył naszą kłótnie. Niech pomyśli, że zerwaliśmy ze sobą. Jak myślisz może być?- przytaknęłam.-Ok. Co masz teraz?
-Polski. A ty?- zobaczył blask w jego oczach.
-Cóż... Czy ty Eleno Heronald pozwolisz się odprowadzić do klasy, na język polski?- zrobiłam ukłon jak przystało na damę. Na mój gest zarechotał.
Z Jana jest nawet fajny gość. Szkoda, że go nie poznałam o wiele wcześniej! 
Podał mi ramię (jak w tańcu poloneza) z wielkim bananem na twarzy wzięłam jego zaproszenie, ruszyliśmy w stronę klasy. 
Parę osób rzucało nam zaciekawione spojrzenia. Chciałam każdemu kto na nas lukał powiedzieć "Co się patrzysz matole?". Ale w ostatniej chwili się powstrzymywałam. Nie miałam ochoty na dzień dobry dostać wrogów. Zwłaszcza, że każda osoba wygląda jakby posiadała ojca lub matkę kosiarza. Tak, wiem moja psychika jest do nie ogarnięcia. Wcześniej tak nie myślałam a teraz? Myślę o każdym jak najgorzej. Na przykład na brunetka co łasi do chłopaka, który nosi rurki. Rurki serio?! Bez komentarza. 

Jan otworzył drzwi do klasy. A tam ujrzałam...
===================================================
Przepraszam za krótki rozdział, ostatnio źle się czuje i gardło mnie boli -,-    
Więc nie myślę RACJONALNIE xd
Jeszcze raz przepraszam :( 

      
  

5 komentarzy: