Przeniosłam swoją twórczość na wattpada!
Gdzie:
Wstawiam nowe opowiadania.
Przerabiam wszystkie swoje historię.
Na dzisiejszy moment:
1.Czy to koniec Maleca ? [zakończone]
2.Pani Potter w czterech domach! [w trakcie poprawiania, 14/22 rozdziałów]
(DAWNIEJ:Girl with four wands)
3. Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił/ Sebastian Morgenstern [w trakcie, stan rozdziałów 27]
4. Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku) [zakończone]
5. Puchaty Pajączek [zakończone]
6. Myśli, które oddychają i słowa, które palą ( korekta nierozpoczęta)
7. Love makes us liar (korekta nierozpoczęta)
LINKI DO WSZYSTKIEGO:
Czy to koniec Maleca?
Pani Potter w czterech domach!
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!
Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku)
Puchaty Pajączek
Myśli, którę oddychają i słowa, które palą
Love makes us liars
Love makes us liars
[ZAKOŃCZONY]
wtorek, 18 lutego 2020
niedziela, 13 września 2015
EPILOG
10 lat później!
Elena
została światową pisarką, na pisała dużo wspaniałych książek niektóre z nich są
z życia wzięte. Na przykład porwanie, spotkanie ukochanego lub adopcja…
Wiele rzeczy
nie zostanie od tak wymazane. Dziewczyna jakby to było wczoraj ból i strach
towarzyszący jej w domu Wielkiego K.
Powinna wtedy martwić się o siebie ale martwiła się o inne dziewczyny,
które miały zostać wykorzystane do prostytucji.
-Mamo co
robisz?- spytała jej najmłodsza córeczka, Rosę.
Rosę była
podobna do swojego ojca. Gabriela. Gabriel nawet w starszym wieku wygląda jak
anioł. Długie, kręcone, czarne włosy,
czekoladowe oczy. Rosa miała dopiero 11
lat a można stwierdzić, że istna kopia taty.
Po mamie jedynie odzieczyła talent pisarki spośród trójki rodzeństwa.
Anna i Robert woleli nagrywać filmiki na Youtube.
-Myślę-
powiedziała zgodnie z prawdą.
-Mogę z
tobą?
-Oczywiście-
usiadła kolanach.
Elena
słyszała jak małej bije serduszko. Dalej
nie mogła uwierzyć, że tyle lat minęło.
Miała trójkę dzieci i wspaniałego męża, który ją wspiera w każdej
chwili.
-Rosę gdzie
tatuś?
-W sypialni.
-Nie
obrazisz się jak do niego pójdę?
-Nie
mamusiu! Mamusiu…?
-Tak Rosę?
-Przeczytasz
później bajkę o koniku i kotku?
-Oczywiście-
pocałowała córkę w czoło i wyszła.
Rodzina
Borowskich mieszkała na skraju miasta. Postanowili, że dzieci nie będą żyli w
spalinach do tego nie chcieli oddzielać ich od dziadków. Otworzyła drzwi od
sypialni. Było drugie największe
pomieszczenie w całym domu. Gabriel stał
koło łóżka dla dziecka. Elena osłupiała.
-Kochanie co
robisz?- spytała zaskoczona.
-Stoję koło
łóżka dla dziecka.
-Ale
kochanie my nie mamy małego dziecka…
-Ale zaraz
będziemy mieć- powiedział tajemniczo po czym namiętnie pocałował żonę w usta.
* * *
-Mamo czemu
braciszek jest taki malutki?- Rosę zajrzała do łóżeczka, gdzie leżało świeżo narodzone
dziecko państwa Borowskich.
Anna i
Robert potajemnie chichotali. Zdawali sobie sprawę, że ich najmłodsza siostra nic nie wiedziała o rozwoju człowieka. Gabriel
przewrócił oczami.
-Bo dopiero
się urodził- powiedziała Elena.- Anna, Robert zabierzcie Rosę na spacer!
-Dobrze
mamo- Anna złapała za rękę młodszą siostrę i wyszła z Robertem.
-Ty to wiesz
jak rozprawisz się z dziećmi.- objął żonę.
-Do tego
trzeba mieć smykałkę- uśmiechnęła się po czym musnęła jego usta.
-Co ty na to
aby zrobić sobie jeszcze jednego dzieciaka? Teściowe będą zadowoleni a ja jakoś
polubiłem o zajęcie…
-O nie!-
zaśmiała się- Fabryka zamknięta…
niedziela, 21 czerwca 2015
SMUTNY KONIEC [3/3]
PRZECZYTAJ
NOTKĘ POD TYM ROZDZIALE PROSZĘ ! <3
888888888888888888888888888888
"Jeszcze
tylko dwa dni…"
=======================================================
JESZCZE
JEDEN DZIEŃ DO UWOLNIENIA ELENY!
*KATRINA*
Opowiedziałam
wszystko bratu, strasznie się na mnie wściekł. Nie z powodu powiedzenia miejsca
Eleny tylko za pójście w niebezpieczne miejsce. Do akcji zaangażował Wojtka bo
jego siostra też jest jego uwięziona. Nic nie wiem tylko Róża, która zaczyna
coś podejrzewać. Will przez cały czas daje jej fałszywy trop. Zauważyłam dziwne
zachowanie Liliany i Willa gdy myślą, że na ich nie patrzmy. Czyżby zostali
parą w sumie? To nie wiem.
Gabriel
powiedział mi, że gdy wracał do domu po rozmowie dawnego kolegi pomylił pokoje.
Zobaczył "przytulonych" do siebie młodych. Lergi (?) spała po między
klatką piersiową Willa a plecami Róży. Jak to usłyszałam to miałam ochotę
wybuchnąć śmiechem ale się powstrzymałam bo w pokoju obok siedziała Colette(
mama Eleny)/
Plan był
dość skomplikowany. Bo dzisiaj dojechało nowa dostawa dziewczyn. Z
tego co mi napisał Emil razem było ich 20 plus do tego Elena w całkiem inny
pomieszczeniu. Będzie ogólnie 4 samochody. Ja, Sabina, Gabriel i Wojtek. Jeśli
dzisiaj uda się Wojtkowi zdobyć fałszywe prawo jazdy do będzie na 5.
Będziemy
mieli tylko godzinę na zabranie wszystkich i spalanie domu. (Tak usłyszeliście
spalenie domu). Najgorsze jest to, że musimy przeszukać cały wielki dom w
poszukiwanie dziewczyn. Bo nie chcemy nikogo zabić. A jeśli spotkamy Goryli jak
Emil mówił to trzeba będzie się bić. Każdy z nas będzie wyposażony w
paralizator. Róża udostępni nam mopsy, które z łatwością powinny znaleźć
Elene. Nie wiemy w jakim są takie one więc musimy je zawieść do szpitala.
Emil (nie mówiłam tego bratu) powiedział, że Lena jest w najgorszym stanie.
Cały czas straci przytomność i nic nie je. Bardzo zmartwił mnie ten stan.
Jeśli coś
pójdzie niezgodnie z planem to boje się konsekwencji…
WOLNOŚĆ
ELENY
Wszyscy
chodzi wkurzeni. Każdemu coś nie pasowało. Wstaliśmy bardzo wcześnie. Akcja
rozpoczyna się równo 10.
Zjedliśmy
śniadanie, które jakby to powiedzieć szło nam marnie. Każdy był myślami gdzie
indziej. Rodzice spali. To dobrze nie trzeba było im tłumaczyć.
Aktualnie byliśmy w korytarzu. Sprawdzaliśmy czy każdy ma potrzebne narzędzia
takie jak: apteczka, nóż, zapałki, paralizator, linę i wodę.
Zegar wybił
godzinę 9.00.
-Will idź po
psy- powiedział władczym tonem Gabriel.
-Nie musi- w
korytarzu pojawiła się Róża.
Ubrana była
w wojskowe spodnie i kurtkę. Na nogach miała ciężkie sznurowane buty. W ręku
miała smyczę Lergi i Mergi. Psy usiadły dumnie.
-Nie pozwolę
ci nigdzie iść. To niebezpieczne!- warknął kuzyn.
-Posłuchaj
mnie Wiliamie. Znam ten dom. Mieszkałam przez rok czasu tam- syknęła siostra
Eleny.
Wszyscy
spojrzeliśmy na nią zdziwieniem. Przewróciłam oczami. Podeszła do mnie.
-Katrino.
Wiem, że ty znasz bardzo dobrze Elena ale ja wiem coś czego wy nie wiecie.
Ona.. Nie ważne chodźcie do kur…
-Nie!
Nigdzie nie idziesz! Jak coś ci się stanie to co?- przewróciła oczami.
-Znam tajne
wejście. Nikt nas nie zobaczy.
-Dobra
koniec!- krzyknął Gabriel- Róża idziesz ze mną. Będziesz nas prowadziła. Po
drodze wytłumaczysz mi wszystko- przytaknęła.
Naburmuszony
Will ruszył za nami do samochodów. Wojtek czekał już w samochodzie..
30 MINUT
PÓŻNIEJ
Nasz plan
został zepsuty. Bo wuj nie wyjechał. Dzięki Róży udało nam się prześliznąć nie
zauważanie do domu.
Szliśmy w
milczeniu, baliśmy się nawet oddychać, że nie zbudzić smoka. Od razu gdy
weszliśmy znaleźliśmy 5 dziewcząt. Zabrała je Sabina.
Po drodze
spotkaliśmy jednego z Goryli. Zamknęliśmy go w pomieszczeniu na szczotki.
Potraktowaliśmy go paralizatorem. Związaliśmy mu ręce i nogi. Taśmą , którą
znaleźliśmy w schowku zamknęliśmy usta.
Siostra
Eleny zaprowadziła nas do kolejnej dziewczyn (5). Tym za razem zabrał je
Wojtek. Trochę to dziwne. Za łatwo nam to idzie.
Nagle Róża
się zatrzymała. Zamarliśmy. Gabriel wepchał nas do ciemnego kątku. Wciągnęliśmy
powietrze. Koło nos przeszedł drugi goryl. Szedł w stronę tajnego wyjścia. Nie
zauważył 4 ludzi schowanych w kącie. To trzeba być geniuszem. Will rzucił się
na niego z paralizatorem. Nie zdążył krzyknąć . Na nasze szczęście. Położyliśmy
go w kącie gdzie przed chwilą staliśmy.
Dostałam
Sms, że 10 dziewczyn dotarło do szpitala moje znajomego. Pokazałam go reszcie.
Przytaknęli. Młoda machnęła ręką i ruszyła w stronę schodów…
*OCZAMI
ELENY*
Siedziałam
w kuchni. Miałam za zadanie posprzątać to pomieszczenie. Bardzo źle mi to szło.
Co chwilą kręciło mi w głowię ale traciłam przytomność. Włożyłam sztuczce na
miejsce. Pan K. Nie życzy sobie bałaganu. Na samym początku mu się sprzeciwiłam
to dostałam prosto w policzek. Strasznie mnie piekło w tym miejscu. Starałam
się być silna. Już dzisiaj stąd uciekam. Emil miał uśpić wuja. Długo go
nie ma. Usiadłam na stołku. Czułam, że znowu tracę przytomność…
*OCZAMI
LILIANY*
Przeszukujemy
pokoje na samej górze budynku. Czysto. Staraliśmy się zachowywać cicho. W ręku
mieliśmy paralizator i pałkę, którą znaleźliśmy w jednym z pokoju.
Ten dom pamiętam na pamięć. To był najgorszy rok mojego życia. Miałam tylko 7
lat. Jak tam trafiłam. Rany na plecach są pamiątką po tym skurwielu Kordianie.
-Gdzie
teraz?- spytał Gabriel.
-W lewo.
Uważajcie w niektórych miejscach podłoga skrzypi- przytaknęli.
Szłam koło
Willa, który trzymał mnie cały czas za rękę. Schodziliśmy właśnie na dół gdy
usłyszeliśmy bieg w naszą stronę. Gabriel poprawił sobie pałkę na ramieniu.
Bieg do nas młody chłopak.
-Gabriel to
on!- syknęła Katrina.
Borowski
opuścił broń.
-Mamy mało
czasu. Walnąłem go lampą w każdej chwili, może się obudzić!
-Gdzie są
dziewczyny i Elena?- spytał Gabriel w jego głosie słychać było determinacje.
-Elena w
kuchni. Dziewczyny w piwnicy koło wejścia do salonu.
-Gabriel idź
z Katriną i Emilem po dziewczyny. Ja pójdę po Elene- przytaknęli.
Każdy
pobiegł w swoją stronę…
*OCZAMI
ELENY*
Ocknęłam się
na podłodze. Głowa strasznie mi pulsowała z bólu. Próbowałam wstać. Lecz
co chwila upadałam. Zimna podłoga łagodziła nieznośny ból. ELENO WSTAWAJ!
Usłyszałam
głos podobny do siostry. Nie miałam sil. Ciemność ogarnęła. Dając mi
chwilowe ukojenie.
*OCZAMI
RÓŻY*
Zobaczyłam
siostrę poobijaną i zmarnowaną.
-Elena
wstawaj!- krzyknęłam.
Nie
usłyszałam odpowiedzi. Zaczęłam gorączkowo myśleć. Poprawiłam plecak. Kucnęłam
obok. Jej ciało było strasznie wychudzone i zniszczone. Złapałam ją
mężowie, żony. Elena nic nie ważyła. Oddychała z trudem.
Zaczęłam się
kierować do wyjścia…
*OCZAMI
GABRIELA*
-Jedź!-
krzyknąłem do Katriny.
Siostra
wzięła gaz do dechy i zniknęła w las.
-Prowadź-powiedziałem
do Emila.
Pobiegliśmy
do domu. Nie zważając na konsekwencje.
! ! !
Gdy
zobaczyłem Elene, serce mi stanęło. Jej ciało było brudne, zniszczone,
posiniaczone, podrapane i wychudzone. Zabrałem z dłoń Róży,
ciało mojej ukochany. Oddychała z trudem. Chciało mi się płakać. Wyglądała
jakby w każdej chwili może umrzeć. Róża za mojego ramienia patrzyła
przerażeniem. Razem z Emilem odwróciliśmy się. Stał tam wuj Emila z pistoletem
w ręku. Jego twarz była zakrwawiona od lampy. Jego dłoń drżała.
-Chciało się
moją dziewczynkę zabrać?- zaśmiał się złowieszczo.
-Wuju odłóż
broń. Nie chcę chyba konsekwencji?- spytał Emil.
-I tak
wyląduje w pierdlu. Mogę was zabić. Tyle będę miał pożytku z życia.
Zasłoniłem
plecami Elene. Wole ja dostać niż ona. Straciłem z oczu Róże. Dostrzegłem
ją za plecami Kordiana, który stał koło ściany.
-Policzę
sobie do trzech. Tak abyście się bali. Emilu przybliż się do tego młodzieńca-
spełnił polecenie.
-Raz…
-Dwa..
-I trzy!-
złapała za głowę wuja i walnęła ją o ścianę.
Emil złapał
pistolet i skierował go na potwora.
-Gabriel i
Różo idzie do samochodu. Za trąb kiedy będzie w środku.-powiedział Emil-A ty
się nie ruszał bo kulka w łeb będzie.
Róża
otworzyła mi drzwi od dworu i skierowałem się do samochodu. Siostra Eleny
usiadła z tyłu. Położyliśmy ciało Leny na tylnim siedzeniu. Głowę oparliśmy o
jej kolana. Włączyliśmy silnik za trąbiłem jak mi kazał Emil. Usłyszeliśmy
strzał.
Czyżby Emil
go zabił? Bieg do nas Emil z torbą. Otworzył drzwi i kazał ruszyć.
-Strzeliłem
mu w nogę aby się nie ruszał. Policja już jedzie tam.- ruszyliśmy w las..
*OCZAMI
ELENY*
Moje ciało
wreszcie doznało spokoju. Czułam, że leże na czymś miękkim. Nie wiem gdzie się
znajduje. Ostatnie wydarzeniu są jak przez mgłę. Pamiętam tylko strach i ból.
Mam
nadzieje, że szybko zapomnę o tym wszystkich..
-Chyba się
budzi..- usłyszałam.
Otworzyłam
oczy. Przede mną stali ludzie. Mężczyzna w białym fartuchu, drugi
mężczyzna w okularach, kobietę elegancko ubraną, dziewczynę o smutnych
zielonych oczach i chłopaka o kręcony czarnych włosach oraz czekoladowych
oczach. Wszyscy wydali mi się dość znajomi…
-Gdzie ja
jestem?- spytałam.
============================================
WŁAŚNIE TYM ROZDZIAŁEM KOŃCZĘ OPOWIEŚĆ ELENY.
Mam wielką nadzieje, że wam się spodobała!
Dziękuje serdecznie za te wszystkie miłe komentarze!
Zapraszam na aska---->Aks
O TO LINK DO NOWEGO BLOGA------------>nowy blog
Tak szczere to nie wiem co napisać.
Rozdział jest 2/10 bardzo mi zależało na dzisiejszym napisaniu.
Ale chyba każdy wie gdy ktoś w połowie pisania zatrzymany wen brak :/ :P
Mam nadzieje, że w tym poście będzie najwięcej komentarzy XD :D
Trzymajcie się <3
SMUTNY KONIEC [2/3]
"Wróciliśmy do salonu, gdzie
zastaliśmy śpiącą żonę Eryka. Podałam mu tabletkę , wodę i skierowałam do
pokoju gościnnego. Poprosiłam Morisa o pilnowanie telefonu. Sama udałam się do
łóżka. Jutro zapowiada się ciężki dzień…"
================================
*OCZAMI
ELENY*
Moja głowa
waży tysiąc kilogramów. Nie mogę przekręcić jej nawet bok. Miałam przymknięte
oczy. Słyszałam, że ktoś wstaje z krzesła i podchodzi do łóżka.
-Eleno to
ja.- usłyszałam głos Emila.
-Słyszę-
odpowiedziałam.
-Możesz
usiąść? Chcę ci dać tabletkę przeciwbólową i wodę- powiedzmy, że przytaknęłam.
Z pomocą
Emila udało się moje ciało oprzeć na wygodnych poduszkach. Otworzyłam oczy.
Emil
ubrany był w czarne spodnie i koszulę w kratkę. Podał mi tabletkę i wodę.
Jednym haustem wypiłam wodę i połknęłam tabletkę. Oddałam szklankę.
-Dziękuje-
szepnęłam.
Powoli ból
zaczynał ustawać. Mogłam spokojnie przekręcić głową. Zauważyłam brak kajdanek.
Na ich miejsce po zostaną ładne blizn.
-Gdzie
jesteśmy?- obejrzałam pokój.
Na samym
środku pokoju stało łóżko. Po bokach łoża stały dwie szafeczki. Prawym rogu
pokoju stała
duża szafa a obok niej lustro.
-W pokoju
gościnny.- przetarłam dłonią twarz.
Moje ręce na
mojej twarzy zostawiły czarne smugi.
-Co tutaj
robię?- westchnął.
-Będzie tu
pracowała jako sprzątaczka i moja dziewczyna.-spojrzałam na niego zdumieniem.-
Spokojnie już za dwa stąd uciekniesz z swoimi koleżankami- przytaknęłam.
-Wuj wie, że
tu jesteś?- przekręcił głową.
-Myśli, że
jestem w pokoju. Dam ci dobrą radę udawał, że śpisz ile wlezie. A jak karzą ci
wstawać to długo się kąp, długo się ubieraj. Pierwsza wizyta dilerów jest
dopiero w niedziele. W sobotę już nas nie będzie. Idź zdrzemnij się- pocałował
mnie w czoło i wyszedł.
Niby taki
prosty gest a pozwolił mi od razu zasnąć. Bez bolesnego czekania…
*OCZAMI
WILA*
Nie
znaleźliśmy Gabriela. Zmusiłem Róże do pójścia spać ze mną. Chciała stać przez
całą noc przy oknie czekając na mojego kuzyna. Odpiąłem smyczę mopsom.
Wskoczyłyśmy na łóżko. Położyły się po między na mi. Mergi po między nogi
a Lergi głowami. Pogłaskałem Róże po boku. Zamarła lecz po chwili się
rozluźniła.
-Will?-
szepnęła.
-Tak?
-Dziękuje-
uśmiechnąłem się.
Zasnęliśmy
prawie przytuleni do siebie. (Dzięki Lergi!)..
*OCZAMI
GABRIELA*
Jechałem do
domu. Burza coraz bardziej doskwierała. Musiałem zwolnić bo nic nie widziałem.
Jako jedyny przejeżdżałem przez las. W radiu leciała jakaś smętna
piosenka. Już się nie mogę doczekać aż dojadę do domu..
*OCZAMI
KATRINY*
Sabina
została u mnie na noc. Już za dwa dni odbierzemy Elene, Jutro powiem Gabrielowi
o planie. Nie chciałam mu wcześniej powiedzieć bo mógł by wszystko
zepsuć. Wszystko wypada mi z rąk. Próbowałam zachować zimną krew z marnym
skutkiem.
Jeszcze
tylko dwa dni…
========================================================
========================================================
Zaproś mnie i napisz mi w wiadomości, że chcesz być w konfie ---> KONFA
Zapraszam na mojjego aska ASK, PYTANIA, LAJKI, WSZYSTKO Xd
czwartek, 18 czerwca 2015
SMUTNY KONIEC [1/3]
Dziewczyny zjadły i zbędne papierki ukryły w dziurach
w ścianie. Na górze panowała dziwna cisza.
-Emil do mnie!- usłyszałam potężny męski
głos.
Zamarłam. To nie wróżyło nic dobrego…
======================================================
*OCZAMI
GABRIELA*
-Kurwa!-
krzyknąłem.
Odkąd
nie Eleny nie mogę opanować emocji. Zniknęła.
Nie
wiem gdzie jest do cholery. Szukamy ją cały czas. Nikt jej nie widział. Katrina wypija czwarty już kubek kawy. Jej wory pod oczami są nie do zniesienia
. Nie śpimy już od kilku dni. Jej przybrani rodzice odchodzą od zmysłów. Siedzą
teraz w salonie z Alicją. Róża jest z Will'em na górze. Widok siostry Eleny
przyprawia mnie o młodości. Ta dziewczyna powinna… Właśnie co powinna? Nie
martwić się albo udawać, że nic się nie stało?
Uderzyłem pięścią w blat. Żaden ból nie
pozwala mi na normalne myślenie. Z salonu słychać odgłosy płaczu. Wziąłem
głęboki oddech.
-Znajdziemy
ją.- powiedziała bez żadnej nadziei w głosie.
Bez
słowa wyszedłem na korytarz z dala od wszystkich.
Ubrałem
kurtkę, buty i ruszyłem w ciemność.
*OCZAMI
WOJTKA*
To
jest jakiś żart!
Wypełniam
już czwarte zadanie, które podobno ma mi
pomóc w odnalezieniu siostry.
Kurwicy
dostaje! Jadę do domu. Oczy zaczynają mi się kleić. Nie jest dobre rozwiązanie
jechanie w deszczu i burzy. Nie wiem czy zasnę. Jak matka zacznie jęczeć
"Głowa mnie boli" "Za ciężko pracuje"
Bla,
bla i bla! Zatrzymałem samochód przy podjeździe. Jakaś
postać siedziałam na schodku. Nie poznałem gościa. Zamknąłem szybko drzwi i
poleciałem pod daszek.
-Ktoś
ty?- spytałem.
Nie
miałem ochoty na żadne odwiedziny zwłaszcza, że chcę mi się spać.
-Gabriel
Borowski- mruknął po czym wstał.
Był
cały przemoknięty. Drżał z zimna. Nie
wiem jak długo tutaj siedział ale to coś ważnego. Kiedy ostatnio go spotkałem
byliśmy jeszcze w gimnazjum.
-Wchodź-
otworzyłem mu drzwi.
Wszedł.
Uderzył nas zapach alkoholu. Westchnąłem. Nie mam już na to siły. Nieustanne wstydzenie się albo sprzątanie
jest męczące. Zaprosiłem gościa do kuchni. Jedyne miejsce gdzie było czysto.
Zerknął na matkę, która leżała na
plecach oblała wódką. Może jestem dilerem ale też mam uczucia i jest teraz mi
kurwa wstyd za to coś co leży w salonie.
Wielka mamusia od siedmiu boleści.
-Kawa,
herbata?- przekręcił głową.
Nalałem
sobie soki pomarańczowego. Usiadłem naprzeciwko niego. Napiłem się.
-Co
dusza pragnie?- ściągnął zamoczone rzeczy( kurtkę i buty)
-Zaginęła
moja dziewczyna.
-A
ja do czego jestem potrzebny?- spytałem podejrzliwie.
-Słyszałem,
że twoja siostra też. Ten sam skurwiel zabrał nam najważniejsze osoby.- pokazał
palcem na mnie-Proszę cię o pomoc. Do kurwy. Nie wytrzymuje psychicznie, bez
niej!- walnął pięścią o stół.
Przytaknąłem
powoli. Wpatrywał się we mnie intensywnie .
-Dobra.-
wypuścił powietrze z płuc.- To co robimy?
Wzruszył
ramionami.
-Nie
wiem. Jak do ciebie jechał to nie miałem konkretnego planu.
-Aha.
Posłuchaj Gabrielu. Jestem cholernie zmęczony miałem tyle zadań do zrobienia.
Nie zrozumiem mnie źle ale jestem słabym człowiekiem.- przytaknął.
-Dobra
też lepiej pójdę- skierował się drzwi…
*OCZAMI
ELENY*
Ten głos będzie mi towarzyszył do końca
życia.
Nie
wiem o czym dokładnie rozmawiali bo z dołu słychać było donośną muzykę.
Zapinałam
ostatniej dziewczynie kajdanki (dla zmyłki). Teraz moja kolej z wielki bólem
zakładałam na obtarte ręce i nogi. Gdy usłyszałam znajome brzdęk. Opadłam na ścianę. Nie miałam
już siły na nic. Nawet jedzenie, które przyniósł Emil nie wiele mi dało energii
zwłaszcza, że połowę oddałam dziewczynom . Przymknęłam oczy.
Nie
mam pojęcia ile jestem w tej pozycji. Czułam jak mi nogi zdrętwiały. Bardzo
chciałabym je wyprostować lecz przede mną Sara by się obudziła.
Muzyka
ucichła. Zamarłam. Ktoś tu szedł. To na pewno nie Emil za bardzo donośne kroki.
-Dziewczyny
zamknijcie oczy. Udajcie, że śpicie!- udało mi się powiedzieć, za nim jakiś mężczyzna
wejdzie.
Zmrużyłam
oczy ( tak samo jak w sytuacji Emila). W
wejściu stał mężczyzna o szerokich barach. Miał gęstą brodę i smutne oczy.
Przesunął wzrokiem po nas . Zanim pojawiły się dwa goryle. Jeszcze większy od
nas. Mruknął do nich. Wskazał na Olę. Dwojga goryli ruszyło na Olę.
-Nie!-
krzyknęłam.
Próbowałam
się zasłonić Olę, która zaczęła płakać. Lecz na nic. Jeden z goryli jedną ręką
przesunął mnie. Dała mu za wygraną. Ugryzłam go w rękę. Otrzymałam mały od nich
prezent w policzek. Zamrugałam parę razy aby odpędzić łzy.
-Zostaw
cię ją! Weź cie mnie! Błagam- usiłowałam zwrócić na siebie uwagę..
-Stójcie.
Bierzemy jednak ją. -silne ręce złapały mnie za łokcie-Uderz ją. Nie chcę aby widziała mój dom.
Jeden
z goryli zamachnął się. Dostałam prosto
w czoło. Zamroczyło mnie na moment. Potem nastała bolesna ciemność…
*OCZAMI
WILLA*
Trzymałem
w ramionach zrozpaczoną Lilianę. Cały czas szlochała. Nie mogłem jej uspokoić.
Próbowałem wszystkiego. Lecz na nic. Nagle dziewczyna zamarła. Spojrzałem na
jej twarz .
Patrzyła
w zdumieniu na coś w oknie. Wyrwała się z moich objęć. Stanęła obok okna, które
stało niedaleko łóżka.
-Liliana?-
odwróciła się do mnie.
Zbliżyła
się do mnie. Staliśmy parę centymetrów
od siebie. Złapała mnie za koszule i pocałowała mnie w usta. Zdziwiła mnie jej
reakcja. Lecz oddałem pocałunek. Smakowała herbatką o smaku róży.
Oplotła
ręce na mojej szyi. Położyłem ręce na jej tali. Pomiędzy nami już nie było
żadnej przestrzeni. Nie mogłem myśleć racjonalnie. Przyłożyła czoło do mojego.
Spojrzała na mnie z smutkiem. Jej oczy lśniły dziwny blaskiem.
-Pomożesz
mi….?- szepnęła.
-Tobie?
Zawsze- uśmiechnęła się.
-Chodź.
- złapała za nadgarstek.
Skierowaliśmy
się w ciemność…
*OCZAMI
KATRINY*
-Dobrze,
że już jesteś!
-Przyjechałam
jak najszybciej się dało!- weszła na korytarz Sabina.
-Chodź
na górę zaraz ci wszystko opowiem co zrobimy!
Skierowaliśmy
się do mojego pokoju. Nie obyło się
zerknięcie z bólem na dawny pokój Eleny.
Wiele
wspomnień dobry i złych były w tym pokoju. Usiadłyśmy na moich łóżku.
Opowiedziałam wszystko co wiedziałam. Sabina przytakiwała w milczeniu. Starała
się nie płakać.
-Co
robimy?- powiedziała zrozpaczony głosem.
-Musimy
jechać do kluby. Popytać dilerów. Oni zawsze mają informacje jak się ma hajsy.
Ale będziemy potrzebowali przebrania. Jak sprawa się rozwiąże to nie chcę mieć później
na karku.
-Dobra.
Tylko…
-Spoko
jestem na to przygotowana- podeszłam do szafy.
Rzuciłam
paczkę Sabinie, spojrzała na mnie podejrzliwie. Zabrałam swoją paczkę i
wróciłam na swoje miejsce. Otworzyłyśmy paczki, gdzie wszystko było nam potrzebne.
-Ja
pójdę do łazienki się przebrać a tu tutaj. Swoje ubrania włóż do torby- skierowałam
się do łazienki.
Nałożyłam
dużą warstwę makijażu. Ubrałam białe rzeczy (spodnie, koszula, żakiet). Włosy
schowałam pod peruką. Spojrzałam w lustro. Przede mną stała całkiem inna
dziewczyna.
Do tego biżuteria.
Do tego biżuteria.
-Można?-
krzyknęłam.
-Można-
usłyszałam odpowiedz.
Weszłam
do pokoju. Sabina wyglądała jak nie Sabina. Miała długie blond włosy za tyłek.
Czarne spodnie(rurki) białą koszule i żakiet.
-Wyglądam
jak nie ja?- przytaknęłam.
-Chodźmy.
Niezauważalnie
ruszyłyśmy do mojego samochodu…
*OCZAMI
WILLA*
Szliśmy
w milczeniu. Róża kierowała mnie chyba do swojego domu. Po paru minutach znaleźli się przed dużym ładny domem.
-Róża
co my tutaj robimy…?- spytałem.
-Zamknij
się- warknęła.
Otworzyła
drzwi i weszła. Skierowała się na górę. Zamknąłem drzwi i podążyłem za nią. Dotarliśmy
do jej pokoju. W jej azylu na łóżku siedziały dwa mopsy, które radośnie machały
ogonkami. Z biurka odnalazła smycze. Podpięła
je do psów.
-Wytłumaczysz
mi o co chodzi??- skrzyżowałem ręce.
-One
znajdą Elene.- psy zeskoczyły z pościeli.- Chodź muszę iść do jej pokoju.
-Ok.-
skierowaliśmy do pokoju, który był tuż
obok Róży.
-Potrzymaj-
podała mi smycze.
Wyciągnęła parę rzeczy z szafy.
-Możesz
wsiąść Lergi?- przytaknąłem, zabrała z mojej dłoni uwieź.
Powiedziała,
że mamy wróci do domu Alicji. Musimy znaleźć Gabriela bo ma samochód.
Zaczynałem rozumieć jej aluzje. Zamknęła drzwi od domu. Psy podekscytowane wyjściem
zaszczekały radośnie.
Skierowaliśmy
się do domu mojej ciotki. Ciemność pochłania za nami drogę.
*OCZAMI
KATRINY*
-Jesteś
pewna, że to wypali?- spytała Sabina znaczy May.
-Jasne.
Wystarczy hajsy.- przytaknęłam.
Szyłyśmy
do największego klubu dilerów. Tam wszelkie informacje można znaleźć tylko u
nich. Ale ich cenna czasem przechodzi ludzkie pojęcie! Otworzyłam drzwi. Uderzył w nas zapach kokainy
i dopalaczy. Naszą uwagę przykuł barman,
który wszystkich obserwowałam. Dałam znak May. Usiadłyśmy przy barze.
-Ty
tu jesteś szefem?- spytałam słodko.
-Tak
a co?- mrugnął do mnie.
-Bo..-
wzięłam jedną pasmo włosów i zaczęłam kręcić palcem- potrzebujemy informacji.
-Informacji,
powiadasz?- Sabina wyciągnęła plik banknotów - Chętnie was odpowiem na wasze
pytania. Baron! Zmień mnie!
Zaprosił
nas do pokoju z bilardem po środku. Stałyśmy od niego bezpieczną odległość. Ta
rozmowa może w każdej chwili przybrać niebezpieczną sytuacje. Oparł się o ścianę.
-To
co chcecie wiedzieć dziewczyny?- spytał.
-Poszukujemy
dziewczyny.- powiedziała Sabina.
-Dziewczyny
powiadacie… a może ją opiszecie. Bo nie jestem wróżbitą.
-Średnia
z wzrostu. Brązowe, falowane włosy grzywka na boku. Piwne, wielkie oczy.
Ostatnio miała na sobie białą spodniczkę i koszulkę.
-Nie
widziałem.
-Pewny
jesteś?- wyciągnęłam dwie stówki.
-Jak
mi pokażecie zdjęcie tej dziewczyny to wtedy zobaczę- przyjaciółka wyciągnęła
zdjęcie Eleny.
Podała
właścicielowi. Ten patrzył na to zdjęcie przez dłuższą chwilę. Zmarszczył brwi.
-Nie
pomogę wam ALE wiem kto to zrobi. Poczekajcie.- wyszedł.
-Katrina
ja naprawdę się martwię. Jeśli jej nie odnajdziemy?
-Sab..-przerwałam
gdy do pomieszczenia wszedł właściciel i młody chłopak.
-Z
nim sobie porozmawiajcie.- zostawił nas samym.
Chłopak
wyglądał na 17 lat. Miał zielone oczy i brązowe proste włosy.
-Widziałeś
tą dziewczynę?- spytałam.
-Tak.-
miałam ochotę zapiszczeć ze szczęścia.
Jednak
uda nam się uratować Elene! Jest nadzieja! Jupiiii!
-Gdzie?!-
spytała Sabina.
-Spokojnie.
Jesteście jej przyjaciółkami?- równocześnie przytaknęłyśmy - Jest u moje wuja…
Zaczął
nam opowiadać, jak poznał Elene i w jakich okoliczności. Łapczywie słuchałyśmy
jego słów.
Po
paru minutach gdy wszystko omówiliśmy wszystko.
Powymienialiśmy się numerami. Mieliśmy już plan, który był skomplikowany.
Jeden zły ruch i możemy stracić Elene.
*OCZAMI
ALICJI (MAMY GABRIELA I KATRINY)*
-Moris
przygotuj herbatę dla nas znowu.
Siedziałam
z rodzicami Eleny, którzy byli nie mogli się doprowadzić do porządku. Nie
dziwie się. Lecz Colette wyglądała najgorzej znasz wszystkich. Spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Za
przeproszeniem wyglądała jak potwór. Przeprosiłam ich na chwilę.
-Moris
do herbaty Colette wsyp proszek nasenny.
Bardzo mocny niech sobie bidulka prześpi parę godzin- przytaknął.
Przeczesałam
dłonią włosy. Dzieciaki są na górze. Lepiej tam zostaną. Pomogłam
przynieść napoje do salonu, gdzie leżało milion chusteczek. Podałam
Colette i Erykowi herbatę. Przestała na
chwilę płakać.
-Eryku
czy możemy na chwilę porozmawiać?- spojrzał na żonę, on przytaknęła.
Zaprosiłam
go na korytarz. Z dala od wścibskich uszu. Jako jedyny nie popłakał się. Przyznam też, że płakałam.
Uwielbiam Elene to takie złote dziecko.
Dzięki
jej mój syn wreszcie stał się szczęśliwy. Nie wiem co by było gdy ona…
-Alicjo
czemu mnie tutaj zaprosiłaś?
-Colette
dosypałam proszki nasenne- już otworzył buzie aby coś powiedzieć, uciszyłam go-
spokojnie to nic poważnego. Twoja żona niech prześpi się trochę w naszych
gościnach progach.
-To
bardzo miło z twojej strony. Czy by mógł poprosić tabletkę na sen? Głowa mnie
boli…
-Tak.
Moris będzie czuwał przy telefonie.
Wróciliśmy
do salonu, gdzie zastaliśmy śpiącą żonę Eryka. Podałam mu tabletkę , wodę i
skierowałam do pokoju gościnnego. Poprosiłam Morisa o pilnowanie telefonu. Sama
udałam się do łóżka. Jutro zapowiada się ciężki dzień…
TAK WŁAŚNIE WYGLĄDA KATRINA PO PRZEBRANIU ======================================================================================== TYGRYSKI JUŻ ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA TEJ HISTORII. NAWET NIE WIEM JAK CIĘŻKO SIĘ TEN ROZDZIAŁ PISAŁO. BARDZO WAS POPROSZĘ O KOMENTARZE CHCĘ WIEDZIEĆ ILE OSÓB ZAGŁĘBIŁO SIĘ W TĄ HISTORIE. ZAPRASZAM NA KONFE ----->Zaproś mnie i będzie w kofie! ZAPRASZAM NA ASKA----------------->majne ask! OSOBY, KTÓRE SĄ W KONFIE ZAWSZE JAKO PIERWSZE WIEDZĄ O ROZDZIAŁACH! |
wtorek, 16 czerwca 2015
Rozdział 43/ Elena
NIE DRZWON NA POLICJE. JEŚLI CHCESZ ABY ONA JESZCZE ZYŁA.. CZEKAJ NA KOLEJNE
INSTRUKCJE. JEŚLI ICH NIE WYPEŁNICH BĘDZIE CIERPIAŁA.
K.
======================================================
*OCZAMI
ELENY*
Wszystko
mnie boli. Nie mogę złapać oddechu. Wszędzie widzę ciemność. Brak mi sił na
najprostsze czynności. Chcę umrzeć lecz nie mogę. Jeśli to zrobię będę
tchórzem. Nie chcę po śmierci widzieć ból bliskich. Nie mogę. Otworzyłam oczy z wielką niechęcią
Wszystkie
dziewczyny spały oprócz Oli. Ona patrzyła w drzwi. Oczy miała spuchnięte od
łez. Nie ma już czym płakać.
-Elena…?-
powiedziała cichutko.
-Hm..?-
mruknęłam.
-Mogę się do
ciebie jakoś przytulić?- przytaknęłam.
Najciszej
jak tylko można było przysunęła się do mnie. Oparła się o moją klatkę
piersiową. Zrobiłam bym wszystko aby zobaczyć Róże. Parę minut później zasnęła.
Usłyszałam
tupot nóg. Zmrużyłam oczy. Aby wyglądało, że śpię. Drzwi otworzył dosyć młody
chłopak. Wyglądał na 17 lat. Patrzył z bólem na dziewczyny. Zamknął drzwi,
zerkając czy nikt nie Idze. Przeczesał
dłonią włosy. Obserwowałam każdy jego wzrok. Chyba wyczuł, że obserwuje bo całą
uwagę przeniósł na mnie. Pokazałam mu, że nie śpię. Kucnął obok mnie.
-Jak się
nazywasz?- szepnął.
-Elena a
ty?- odpowiedziałam szeptem.
-Emil.
Posłuchaj mnie Eleno mamy mało czasu. Mój wujek w każdej chwili może
przyjechać. Postaram się wam pomóc. Już niedługo wyjeżdża. Razem z moim kolegą
spróbuje was wydostać. Nie wszystkie nie raz ale chociaż połowę. Swoją daje nie
wiedziałem, że tutaj jesteście. Zostałem zaadoptowany i mieszkam tu od paru
dni. Jego goryle pojechały z nim. Karmią was tutaj chociaż?- przytaknęłam głową- Przyniosę wam coś dojedzenia.
Wszystkim. Jakbym był tutaj z wujem to patrzcie na złowrogo. Muszę lecieć. A.-
wyciągnął z kieszeni batonik- Proszę.
-Ja nie
chcę. Ola- szturchnęła dziewczyna.
Powiedziała
coś nierozumianego. Zobaczywszy Emila, zamarła.
-A..
-Cicho-
fuknęłam- On nam pomoże uciec. Emilu daj jej batona. Powinna mieć siłę-
otworzył folie i podał jej czekoladę. Zjadła go łapczywie..
-Dziękuje
e.. Emilu- przytaknął.
-Emilu masz
samochód?- przytaknął- Kojarzysz Gabriela Borowskiego albo Wojtka Kędziawego?
-Borowskiego
nie ale Wojtka znam.
-Wojtek jest
bratem Oli. Musisz jakoś go powiadomić, że jest jego siostra tutaj. Pomogą nam
w ucieczkę. Rozumiesz? Później pogadamy przynieść coś dziewczynom. Nie jadły od
wczoraj i jak możesz to wodę- przytaknął, po czym zniknął.
Spróbowałam znaleźć
lepsza pozycje. Z marnym skutkiem. Spomiędzy spodniczką i bluzeczką miałam
odsłonięty brzuch oraz plecy. Zimne ścianki straszne dawały w kość. Dziewczyny
dalej sobie smacznie spały oparte o siebie.
Każda
pragnęła nigdy się obudzić. Też bym chciała lecz nie mogę. Tyle rzeczy mnie
tutaj zatrzymuje: Gabriel, mama, tata, Katrina, Sabina, Róża. Jeszcze wiele
innych osób.
Do
pomieszczenia wszedł Emil z wielką torbą. Na jego widok się uśmiechnęłam. W
kieszeni wystawał mu klucz.
-Przepraszam
ale tylko tyle udało mi się wynieść tak aby wuj się nie skapnął.
Położył
torbę na ziemi. Zaczął macać po ścianie. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
Usłyszałam "pstryk" i lampa, która wydawała się zepsuta. Oślepiła nas
blaskiem zgniłej zieleni.
-Dziewczyny
wstawiać!- syknęłam.
Parę
dziewczyn ziewnęło. Na widok Emila zareagowały tak samo jak Ola.
-Spokojnie
on nam pomaga- powiedziałam.
Wszystkie
dziewczyny przytaknęły. Chłopak zaczął dzielić różne produkty spożywcze.
-Jak mam to
zjeść gdy mam związane ręce?- walnął się w czoło.
-Zapomniałem-
wyciągnął z kieszeni klucze.
Jednym
kluczem dał wolność 15 dziewczynom. W
milczeniu zaczęły zajadać. W podziękowaniu dziękowały.
-Jak my
uciekniemy?- spytała Roksana.
-Wszystko
opowie wam Elena. Ja zaraz będę musiał iść. Bo wuj już wraca. Klucz zostaje u
was. Jak tylko zjecie do załóżcie je znowu. Jest taki pasek aby je poluzować.
Mam nadzieje, że sobie dacie radę.- Skierował się do wyjścia
-Damy. Emil...?-
zatrzymał się przy klamce- Dziękuje- przytaknął i wyszedł.
Dziewczyny
zjadły i zbędne papierki ukryły w dziurach w ścianie. Na górze panowała dziwna cisza.
-Emil do
mnie!- usłyszałam potężny męski głos.
Zamarłam. To
nie wróżyło nic dobrego…
==========================================
PRZEPRASZAM ZA KRÓTKI.
BRAK WENY.
LENISTWO.
BRAK CHĘCI.
WYBACZCIE :C
niedziela, 14 czerwca 2015
Rozdział 42/ Elena i Wojtek
Gwałtownie się obróciłam. Znowu nic. To chyba moja
wyobraźnia. Jakby coś było to Gabriel to by usłyszał stał nie daleko
mnie. Prawda? Poczułam ostry ból z tyłu głowy…
===============================================================
*Oczami Eleny*
Pulsujący ból nie dawałam mi spokoju. Siedziałam
w jakiś pomieszczeniu. Nie byłam sama. Ze mną było jeszcze 10 dziewczyn. Były o
wiele lepszym stanie ode mnie. Nie wiem
ile tu już jestem. Próbowałam zasnąć lecz nie mogłam. Byłam głodna, zmęczona i przestraszona.
Ledwo się poruszałam.
Każda z nas miała zakute ręce i nogi. Parę osób płakało. Ich płacz doprowadzał mnie
do szału. Trzy razy dziennie
dostawałyśmy jakieś jedzenie. Porcje dla na 5 osób. Podzieliśmy się, że rano 5
osób je tą porcje. Popołudniu kolejne pięć. Wieczorem "dzielimy"
porcje na wszystkich. Trudno jest się
podzielić zwłaszcza , że mamy zakute ręce.
Z tego co się dowiedziałam jestem
najstarsza. Najmłodsza dziewczyna ma zaledwie 14 lat. Strasznie
przypomina mi Róże. Zrobiłam by wszystko aby dowiedzieć się gdzie ona jest. Co myśli
Gabriel… Na pewno myśli, że go zostawiłam. Zamrugałam parę razy.
Nie chcę aby
dziewczyny widziały moje łzy. Wystarczy nam płaczu. Nie wiem ile tu już jestem.
Dzień, może dwa? Albo miesiąc? Wiem jedno. Jeśli nie zadziałamy wspólnie nigdy
stąd nie wyjdziemy! Młoda chyba miała na imię Ola? Nie wiem.
-Ola?- podniosła głowę, pochlipywała lekko.- Wiesz dlaczego
tutaj się dostałaś?
Przekręciła głową.
Westchnęłam. Kajdajnki wżynały się w skórę. Próbowałam nie myśleć o bóle lecz
to nie było takie proste.
-Mój brat wszedł w czarne
interesy. Może dlatego?- wzruszyła ramionami.
Jeśli wszedł te interesy to powinien
wiedzieć, że jego siostra cierpi. Może coś robi? Może ją szuka? Jest jakaś
nadzieja. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
-Oluś nie płacz. To w niczym
nam nie pomoże- powiedziała Sara.
Dziewczyna o niebieskich
włosach i oczach. Dziewczyna (o dziwo)
przestała płakać. Spojrzałam na nią z troską.
Jeśli tylko byłaby okazja to by jako pierwszą puściała na wolność.
-Jak miał twój brat na imię?-
spytała Weronika.
-Wojtek- dziewczyny
zesztywniały.
Każda patrzyła na nią z
przerażeniem. Wszystkie go znały. Nawet ja. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mnie
po plecach. Wzięłam głęboki oddech.
-Dziewczyny musicie mi
powiedzieć. Skąd znacie Wojtka.- przytaknęły.
-To może ja zacznę-
powiedziała dziewczyna o ciemnej karnacji- Byłam na imprezie z koleżanką
Emilką. To była moja pierwsza impreza odkąd…
Próbowałam słuchać lecz
robiło mi się coraz ciemnej prze oczami.
Usłyszałam okrzyk zdumienia dziewczyn..
*OCZAMI WOJTKA*
Bania na wala od samego rana.
Trzeba było nie iść na imprę. Matka
zaraz wejdzie i będzie narzekać. Odkąd ojciec się wyprowadził to zła jest jak
osa. Pff.. Wielka mi pani domu. To ja zarabiam na życie. To ja nie śpię czasem
po nocach aby miała co do garka włożyć. Jedynie moja młodsza siostra Oluś jest
normalna . Przy niej można nawet skoczyć z dachu. Nie pozwalam jej matce aby jej dotknęła. Jak
tylko skończę 18 wyprowadzamy się z domu. Jeśli domem można to nazwać. Cały
czas krzyki, płacze i zwalani winy.
Przetarłem dłonią twarz.
Pulsujący ból nie dawał mi spokojnie myślenia. Poszedłem do łazienki. Nie obyło
się o uderzaniu o różne przedmioty. Wykąpałem się. Zimna woda dawała mocnego
kopa. Ubrałem pierwsze lepsze ubrania. Nie miałem dzisiaj ochoty na wychodzenie.
Ruszyłem do kuchni. Matka w salonie popijała piwo.
Jak zwykle. Bałagan w
kuchni. Przewróciłem oczami. Wziąłem tabletkę i zabrałem się do roboty. Po
godzinie mogłem zabrać się za śniadanie. Spojrzałem na zegarek siostra powinna
zaraz przyjść. Za bardzo nie lubi wychodzić z pokoju. Jest to jedyne pomieszczenie gdzie
czuje się bezpiecznie. Wiele dni pracowałem aby miała wymarzony pokój. Niezłe
lanie dostałem później. Własnej matki nie uderzę, nawet się nie broniłem. Już
nie pamiętam czym dostałem. Ale jakie
blizny mi zrobiła to lekarz by się przestraszył. Dokończyłem nędzną kanapkę. Znowu trzeba
zrobić zakupy. Nie ma komu. Siostrę wysłać?
Nigdy w życiu. Jest na to za delikatna. Usłyszałem chrapanie
matki. Wrzuciłem szklankę do zlewu. Zastałem ją leżącą na podłodze. Piwo wypadło jej z ręki. Przykryłem
ją kocem, który powinien leżeć w kontenerze. Wrzuciłem puszkę do kosza.
Spojrzałem znów na zegarek. Zmarszczyłem brwi. Dzisiaj znowu nie chciała wychodzić.
Westchnąłem. Jeszcze nie całe dwa tygodnie i stąd znikniemy. Na zawsze.
Wróciłem do kuchni.
Zrobiłem jej śniadanie, najlepsze jakie mogłem zrobić.
Poczłapałem na górę. Nie starałem się być cichy, miałem gdzieś jęki matki z
dołu. Zapukałem do jej drzwi. Cisza. Dziwne zawsze otwierała. Wzruszyłem
ramionami.
-Śniadanie masz pod drzwiami.
Smacznego- mruknąłem.
Z dołu dobiegało energetyczne
pukanie.
-Kto znowu?- mruknąłem.
Gdy znalazłem się na dole,
pukanie ucichło. Otworzyłem drzwi. Nikogo nie zastałem. Tylko kartkę.
NIE DRZWON NA POLICJE. JEŚLI CHCESZ ABY ONA JESZCZE ZYŁA..
CZEKAJ NA KOLEJNE INSTRUKCJE. JEŚLI ICH
NIE WYPEŁNICH BĘDZIE
CIERPIAŁA.
K.
Subskrybuj:
Posty (Atom)